Złamana świeca

     Pewna szlachetna niewiasta miała szczególne nabożeństwo do Najświętszej Panny. Zbudowała tedy kaplicę opodal swego domu, a mając własnego kapelana słuchała codziennie mszy św. o Matce Boskiej. Gdy zaś nadszedł dzień święta Oczyszczenia Najświętszej Dziewicy, kapelan musiał wyjechać w jakichś własnych sprawach i owa niewiasta nie mogła tego dnia uczestniczyć we mszy św. Gdzie indziej zaś czytamy, że dla miłości Świętej Panienki rozdała ona wszystko, co miała, nawet swoje szaty. Podarowała także swój płaszcz, więc nie mogła pójść do kościoła i musiała owego dnia zrezygnować z wysłuchania mszy św. Zmartwiona tym bardzo udała się do swej kaplicy, czy też może do komnaty, i tam rzuciła się na kolana przed ołtarzem Najświętszej Panny. Wtedy nagle popadła w zachwycenie. Wydawało się jej, że znajduje się w jakimś przepięknym, wspaniałym kościele. Rozglądnąwszy się ujrzała wchodzący właśnie do kościoła orszak dziewic, na czele którego szła najpiękniejsza z nich w koronie na głowie. Gdy dziewice usiadły, zjawił się orszak młodzieńców, którzy z kolei zajęli miejsca. Następnie wszedł jakiś człowiek niosący wielki pęk świec i dał jedną z nich najpierw owej dziewicy, która szła na przedzie, a potem wszystkim innym dziewicom i młodzieńcom, w końcu zaś zbliżył się do owej kobiety i jej także podał świecę, którą chętnie wzięła od niego.
     Spojrzawszy zaś na chór ujrzała najpierw dwóch mężów niosących świece, później zaś subdiakona, diakona i kapłana w liturgicznych szatach, przygotowujących się do odprawienia uroczystej mszy św. Wydawało się jej też, że owi dwaj akolici to byli św. Wincenty i św. Wawrzyniec, subdiakon i diakon - to dwaj aniołowie, kapłanem zaś był sam Chrystus. Po odmówieniu spowiedzi powszechnej na środek chóru wyszło dwóch pięknych młodzieńców i rozpoczęli donośnymi głosami bardzo pobożnie śpiewać mszę, a wszyscy inni w chórze wtórowali im. Gdy zaś doszło do ofiarowania, królowa dziewic, a za nią i wszystkie dziewice wedle zwyczaju klękając oddawały kapłanowi swoje świece. Kapłan czekał też, aby i owa kobieta oddała mu swoją świecę, ona jednak nie chciała tego uczynić. Wówczas królowa dziewic przez posła zwróciła jej uwagę, że nieładnie postępuje każąc kapłanowi tak długo czekać. Ona jednak odpowiedziała, że kapłan może dalej mszę św. odprawiać, ponieważ ona nie odda swojej świecy. Wówczas królowa dziewic posłała innego posła do niej, lecz i temu niewiasta dała podobną odpowiedź, nie chciała bowiem nikomu oddać swojej świecy, pragnąc ją z pobożności zatrzymać dla siebie. Wtedy królowa dziewic rzekła wysłannikowi: "Idź i proś ją, dopóki nie odda ci świecy, jeśli zaś nie będzie chciała, zabierz ją z jej rąk choćby siłą". Poseł poszedł i znowu niewiasta odmówiła jego prośbom. Wtedy oznajmił jej, że polecono mu odebrać jej przemocą świecę, i usiłował to uczynić z wielką gwałtownością, ona jednak jeszcze silniej ją trzymała i broniła. Gdy zaś walka między nimi trwała i oboje coraz silniej ciągnęli świecę każde ku sobie, nagle świeca złamała się w połowie i część jej pozostała w rękach posła, druga zaś część w ręku owej niewiasty.
     W tym momencie kobieta wróciła do przytomności i ujrzała, że znajduje się przed owym ołtarzem, przy którym uklękła, a w ręce ma złamaną świecę. Z największym tedy uwielbieniem złożyła gorące dzięki Najświętszej Dziewicy za to, że nie pozwoliła jej tego dnia pozostać bez wysłuchania mszy św. i że dzięki Niej mogła uczestniczyć w takiej ofierze. Ową zaś złamaną świecę przechowywała troskliwie jak najdroższą relikwię. Podobno też każdy, kto jej dotknął, zostawał natychmiast uleczony z każdej choroby.