Tradycja tak ważna jak wiara

Miłości do Polski pani Marianna Popiełuszko uczyła swoje dzieci także za pomocą literatury pięknej. Do dziś zresztą potrafi deklamować: „Miłość do Polski na pierś ci kładę, jak twój talizman, dziecino!”
     "Tradycja jest tak samo ważna jak wiara" – mawiała do dzieci pani Marianna Popiełuszko, matka bł. ks. Jerzego. Była w rodzinie tą, która pieczołowicie strzegła zwyczajów i pielęgnowała religijne obrzędy. Uczyła dzieci pacierza, ale też sama się z nimi modliła przy kapliczce, w domu w Okopach na Białostocczyźnie: w środę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w piątek do Serca Pana Jezusa, a w sobotę do Matki Bożej Częstochowskiej. „Bo najważniejsze w życiu to dać dzieciom Boga” – tłumaczyła. W Wielkim Poście odprawiała z dziećmi w domu Drogę krzyżową i śpiewała Gorzkie żale. Przestrzegała też postów: w środy, piątki i soboty gotowała postne posiłki, ucząc w ten sposób swe pociechy wyrzeczenia. „Człowiek od dziecka musi wiedzieć, że w życiu potrzebne są wyrzeczenia, że nie wszystko jest tak, jak chcesz” – podkreślała. To dzięki niej wiara stanowiła integralną część codziennego życia. Nawet gdy żegnano we wsi zmarłych, prosiła dzieci, by uczestniczyły w ceremonii pogrzebowej, słuchały pieśni, śpiewanego różańca i oficjum za zmarłych po to, aby wiedziały, że i życie, i śmierć jest darem Bożym.
     Bez tradycyjnych zwyczajów nie mogły się obyć również święta. Dlatego na Wielkanoc pani Marianna zawsze przygotowywała tradycyjną święconkę. Po poświęceniu pokarmów dzieci brały ugotowane i pomalowane jajka do rąk i uderzały jednym o drugie. Zwyciężał ten, którego jajko zostawało całe. Natomiast w wigilię Bożego Narodzenia obowiązkowo cała rodzina jechała saniami na pasterkę.
     W domu państwa Popiełuszków ważne były też tradycje historyczne. Do rozmów o dziejach narodu okazję stanowiły prace w polu, a także długie zimowe wieczory, kiedy to w migocącym blasku lampy naftowej przesuwały się cienie dawnych przodków. Opowieści o nich ściśle splatały się z historią Polski. To wtedy ks. Jerzy pobierał pierwsze lekcje miłości Ojczyzny, dowiadywał się, co tak naprawdę wydarzyło się 17 września 1939 ­­r., czym było Powstanie Warszawskie… Wiele mówiło się także o wuju Alfonsie, rodzonym bracie pani Marianny – wielkim patriocie, żołnierzu AK – który zginął z rąk Rosjan, stając się dla rodziny wzorem bohaterstwa; a gdy pani Marianna deklamowała, słuchał jej cały dom – tam Polska nigdy nie zginęła! Ta patriotyczna atmosfera nie mogła pozostać bez wpływu na Jerzego – przyszłego kapłana.
Milena Kindziuk