Jak zachować trwałą przyjaźń?

      Pierwszym warunkiem prawdziwej przyjaźni – jest wzgardzenie dobrami tego świata i nie przywiązywanie wagi do tego, co posiadamy. Byłoby rzeczą przykrą i niegodziwą, gdyby ktoś, kto wyrzekł się świata i wszelkich jego marności, bardziej cenił sobie jakąś marną rzecz, która mu jeszcze pozostała, aniżeli najdroższą miłość brata.
      Drugim – aby każdy tak opanował swoją wolę, by nie uważał się za mądrego i nie potrzebującego rady. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że zamiast na opinii bliźniego, będzie polegał tylko na swym własnym zdaniu.
      Trzecim – to wiedzieć, że wszystko, nawet to, co uważamy za pożyteczne i konieczne, musi ustąpić przed takimi wartościami jak miłość i pokój.
      Czwartym – pamiętać, że nigdy nie wolno się gniewać, czy ze słusznego czy z niesłusznego powodu.
      Piątym – starać się uśmierzać zagniewanie brata, nawet jeśli powstało bez powodu. Na zagniewaniu brata powinno nam zależeć jak na naszym własnym, musimy bowiem wiedzieć, że smutek brata jest dla nas równie zgubny, jak nasze zagniewanie na niego. Dlatego, na ile to tylko możliwe, powinniśmy także usunąć żal z duszy brata.
      Ostatnim warunkiem (który niewątpliwie służy również wyniszczeniu wszystkich wad) – jest przeświadczenie, że każdego dnia możemy odejść z tego świata. Przeświadczenie to, nie tylko nie dopuści, aby jakiś żal zadomowił się w naszym sercu, ale stłumi także wszelkie odruchy pożądliwości i wad.
      Każdy, kto będzie przestrzegał tych zasad, i innym nie sprawi, i sam nie zazna goryczy gniewu i niezgody. Tam zaś, gdzie zasad tych zabraknie, wróg wszelkiej miłości – diabeł, powoli będzie wlewał do serc przyjaciół truciznę urazy. W krótkim czasie, z powodu częstych sporów braterskie miłowanie powoli zacznie stygnąć, a serca miłujących, przez długi czas ranione, będą musiały się rozstać.
      Ten zaś, kto kroczy ścieżką wspomnianych zasad, kiedy i w czym mógłby poróżnić się z przyjacielem? Jeśli niczego nie uważa za swoje, wyrwa doszczętnie zarzewie wszelkich sporów, które na ogół powstają z powodu spraw błahych i niegodnych najmniejszej uwagi. Bardzo dokładnie przestrzega też tego, co w Dziejach Apostolskich napisano o jedności wierzących: Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.
      Jakże, dalej, miałby się stać siewcą niezgody ten, kto służy woli brata, a nie swojej, naśladując przykład swego Pana i Stwórcy, który stawszy się człowiekiem powiedział: Nie przyszedłem po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.
      Jakże mógłby wzniecić żagiew waśni ten, kto nie chcąc polegać tylko na swoim zdaniu, postanowił poddać myśli i uczucia pod osąd brata i według niego przyjmować lub odrzucać własne zamysły, wypełniając z pokorą miłującego serca słowa Ewangelii: Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty.
      Jakże mógłby pozwolić, aby coś zasmuciło brata ten, dla którego pokój jest najcenniejszym dobrem i kto zawsze w pamięci ma słowa Pana: Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. Zgodnie z wolą Chrystusa, to wzajemne miłowanie ma być znakiem szczególnym owiec należących do Jego owczarni. Znakiem, po którym rozpoznawano by je w świecie, pieczęcią, niejako, po której odróżniano by je od innych.
       Jakże mógłby dopuścić u siebie zadrę urazy lub pozwolić, aby zagościła ona w drugim, ten, kto ze wszech miar jest przekonany, że nie istnieją słuszne przyczyny zagniewania, bo zawsze jest ono zgubne i niedopuszczalne. Pamięta, że w zagniewaniu nie można się modlić, i to zarówno, gdy brat żywi urazę, jak i gdy on ma coś przeciw bratu. W pokornym sercu zachowuje bowiem słowa Zbawiciela Pana: Jeśli przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!.
      Na niewiele więc się przyda, gdy mówimy, że się nie gniewamy i uważamy, że wypełniamy przykazanie: Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!, oraz: Kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi, jeśli w uporze serca lekceważymy smutek brata, który mogliśmy uśmierzyć swoją łagodnością. Tak samo jak on podlegamy karze za przekroczenie przykazania Pańskiego, albowiem Ten, który zabronił gniewać się na bliźniego, zabronił także lekceważyć jego urazę. U Boga, który pragnie, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, nie ma bowiem różnicy czy gubimy siebie czy kogoś innego.
       Bez względu na to, kto idzie na zatracenie, dla Boga jest to zawsze taka sama „porażka”. Podobnie zresztą, jak dla diabła, który cieszyłby się ze zguby wszystkich, takim samym „zwycięstwem” jest śmierci moja lub brata.
      Na samym końcu, wreszcie, jakże mógłby ktoś żywić do brata choćby najmniejszą urazę, jeśli zdaje sobie sprawę, że każdego dnia i w każdej chwili, może on odejść z tego świata
Czytelnia: