Ojcowie Pustyni o modlitwie nieustannej

     Powiadano o abba Arseniuszu, że od wieczora w sobotę do poranka w niedzielę mając słońce za plecami wyciągał ręce do nieba i modlił się, dopóki w niedzielę rano wschodzące słońce nie oświetliło mu twarzy. Wtedy dopiero siadał.
     Bracia spytali abba Agatona: „Ojcze, wypełnienie której cnoty wymaga największego trudu?” On rzekł im: „Wybaczcie, lecz wydaje mi się że nic nie wymaga takiego wysiłku jak modlitwa. Ilekroć bowiem człowiek chce się modlić, zawsze nieprzyjazne duchy starają się powstrzymać go od tego, wiedząc, że nic im bardziej nie stoi na przeszkodzie jak modlitwa płynąca do Boga. Każdy inny trud bowiem, który podejmuje człowiek o religijnym sposobie życia, choćby znoszony był długo i wytrwale zakończy się jakimś wytchnieniem. Modlitwa natomiast ma to do siebie, że wymaga wielkiego wysiłku i walki aż do ostatniego tchnienia”.
     Świętemu Epifaniuszowi, biskupowi Cypru, przysłał wiadomość abba jego klasztoru, który był w Palestynie: „Dzięki twoim modlitwom nie zaniedbaliśmy reguły, lecz gorliwie sprawujemy służbę Bożą o godzinie trzeciej, szóstej i dziewiątej, a także nieszpory”. On zganił go i odpowiedział: „Widać z tego, że wy nie modlicie się w innym czasie. Ten, kto jest prawdziwym mnichem, winien się modlić bezustannie lub śpiewać psalmy w swym sercu”.
     Abba Izajasz mówił, że kapłan w Peluzjum przygotował agapę. Kiedy bracia, jedząc, rozmawiali ze sobą, skarcił ich: „Zachowujcie milczenie, bracia, gdyż wiem o jednym bracie, który spożywa agapę z wami, że jego modlitwa wznosi się przed oblicze Boże niczym płomień”.
     Abba Lot przybył do abba Józefa i rzekł do niego: „Abba, w miarę moich sił przestrzegam mej stałej reguły; trochę poszczę, modlę się, rozmyślam, staram się być skupiony. Tak, jak potrafię, staram się oczyścić moje myśli. Co powinien oprócz tego czynić?” Starzec wstał, wyciągnął swe ręce do góry, a palce jego stały się jak dziesięć płonących pochodni. Rzekł: „Jeśli chcesz, stań się cały jak ogień”.
     Do abba Lucjusza do Enaton przybyli kiedyś pewni mnisi, zwani euchitami (mesalianie), to znaczy modlącymi się. Starzec zapytał ich: „Czy zajmujecie się jakimś rękodziełem?” Oni odpowiedzieli: „My żadnych prac fizycznych nie wykonujemy, ale, jak powiedział apostoł, modlimy się nieustannie”. Starzec spytał ich: „Więc nie jecie?” „Owszem, jemy”, odrzekli oni. „Kiedy więc spożywacie posiłek, kto się za was modli?”, spytał starzec. „Nie śpicie?”, pytał ich znów. „Śpimy”, odrzekli. „Kto się za was modli?”, pytał starzec. Nie znajdowali na to odpowiedzi. On rzekł do nich: „Wybaczcie mi, bracia, lecz nie czynicie tak, jak mówicie. Ja wam pokażę, że pracując swymi rękami, modlę się bezustannie. Siadam i z Bożą pomocą namoczywszy kilka gałązek palmowych czynię z nich plecionki, mówiąc: «Zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia swego i w gromie swej litości zgładź nieprawość moją»„. Spytał ich: „Czy jest to modlitwa, czy też nie?” „Jest”, odpowiedzieli. On mówił dalej: „Kiedy przesiedzę przy pracy cały dzień, modląc się w sercu bądź ustnie, zarobię mniej więcej szesnaście groszy. Dwa z nich kładę przy bramie, a pozostałe idą na moje utrzymanie. Kto otrzyma owe dwa grosze, modli się za mnie, gdy ja jem lub śpię. I w ten sposób za łaską Bożą wypełniam ja to, co zostało napisane: «Módlcie się nieustannie»”.
     Abba Antoniemu na pustyni zostało objawione: „Jest w mieście ktoś podobny do ciebie lekarz z zawodu, który rozdaje potrzebującym to, co mu zbywa i przez cały dzień śpiewa „Święty–Święty–Święty” razem z aniołami”.
Czytelnia: