Po co pamiętać?

O korzyściach z poznawania własnej historii.
     Pewna włoska artystka wyznała kiedyś: „Przeszłość? Dla mnie nie istnieje. Przeszłość mnie nudzi: nie czytam po raz drugi listów, nie oglądam ponownie zdjęć, nie znoszę widoku starych ubrań w szafie, nienawidzę żalów i pamiątek, osób, które się żalą. Pamięć jest dziedzictwem, które trzymam na boku, na starość”.
     A przecież osobiste doświadczenie jest fundamentem, na którym wyrastamy; jest źródłem naszych upodobań, decyzji, lęków... (iluż dorosłych np. boi się psów, gdyż jakiś psiak ugryzł ich, kiedy byli mali)! Relacja z rodzicami, jaką mieliśmy w dzieciństwie bardzo wpływa na kształtowanie się obrazu Boga w dorosłym życiu!
     Wielu ludzi poświęca wiele sił i pieniędzy, aby dotrzeć do swoich korzenie, poznać drzewo genealogiczne własnej rodziny... Nie tylko ze snobizmu. Także po to, by poczuć się kontynuatorem długiej linii, dziedzicem bogactwa niekoniecznie materialnego. Brak takiej spuścizny dotkliwie odczuwają młode cywilizacje, na przykład Amerykanie (przypominam sobie zachwyt w oczach znajomej Amerykanki zwiedzającej polskie zabytki).
     Mamy ponad tysiącletnią historię. Może historia innych narodów jest ciekawsza, może inni lepiej umieli wykorzystywać swoje szanse... ale ta historia po prostu należy do nas. I to ona właśnie ukształtowała nasze myślenie, dążenia, marzenia... Twórcy Karola ukazali, w jakim stopniu bolesne przeżycia wpłynęły na światopogląd i postawę późniejszego Jana Pawła II.
     Nawiasem mówiąc, niedawno spierałam się z osobami dużo młodszymi ode mnie, które z dumą powtarzały, że przynależą do pokolenia Jana Pawła II. Powiedziałam im: „Owszem, wy urodziliście się za jego pontyfikatu, ale jak mało doświadczyliście tego bogactwa we własnym życiu! To raczej ja mogę zaliczać się do „jego pokolenia”, bo pamiętam, jak go wybierano, widziałam i słuchałam go podczas wszystkich jego pielgrzymek do Polski (i nie tylko), doświadczałam, jak zmieniała się Polska i świat po jego okrzyku „Niech zstąpi Duch Twój!” Przyznam jednak, że dziś uważam, iż to nasze życie – a nie metryka – pokazuje, kto jest faktycznie pokoleniem polskiego papieża – ten, kto żyje tak, jak on nas uczył, a nie ten, kto miał więcej okazji, by „pomachać chorągiewką i popłakać”. Kto wie, może prawdziwe pokolenie JPII nastanie dopiero po nas... Może kiedyś przyjdą ludzie, którzy w pełni zrozumieją, że „nie wolno odcinać się od korzeni, z których wyrastamy...”, bo – jak ktoś powiedział – naród, który zapomina swoją historię, jest skazany na to, by przeżyć ją po raz drugi...
     Historia ma jednak jeszcze inny wymiar, o którym często zapominamy. Autorzy Biblii wiedzieli, że ich historia jest historią świętą, że Bóg wciąż na tyle sposobów jest obecny i działa w dziejach swego ludu. Ba, gdybyśmy zapytali starożytnego Izraelitę, jak mógłby udowodnić nam istnienie Boga, nie zaczynałby – jak my – od argumentów „ze stworzenia” (ktoś musiał to stworzyć), ale dałby jasną i prostą odpowiedź: Bóg jest, bo przecież działa w naszej historii! Owo datujące się od tak dawna działanie jest gwarancją, że i dzisiaj Pan nas nie opuści. To dlatego w Piśmie Świętym tylekroć rozbrzmiewa słowo „Pamiętaj!” Strzeż bardzo i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy... (Pwt 4,9). Pamięć pomaga wierzyć i ufać, tak jak Maryja, która zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.
      Maryja rozmyślała nad tym, co dokonywało się w jej życiu, i stawiała sobie pytanie: „Co to razem oznacza? Co Bóg chce mi powiedzieć przez te zdarzenia?” Uczmy się tego od Niej!
     Pewien zakonnik opowiadał, że w jego zgromadzeniu klerycy przed ślubami wieczystymi wyjeżdżają na długie rekolekcje. Przez pierwszą ich część uczą się odkrywać w Piśmie Świętym, jak Izrael pisał swoją historię jako historię świętą. Drugą część rekolekcji spędzają samotnie, z grubym zeszytem, w którym zapisują własną świętą historię: odkrywają, jak Bóg nieustannie działał poprzez wydarzenia ich życia. Wtedy dostrzegają, jak wiele otrzymali... i jak niewiele mogą dać w zamian.
     Może warto wziąć taki gruby zeszyt... by odkryć moją świętą historię, bo przecież Bóg mówi do mnie nie tylko przez wielkie wydarzenia (jak choćby przez śmierć papieża), ale też przez moją rodzinę, szkołę... Warto zebrać te doświadczenia, bo tyle można się z nich nauczyć! również z tych bolesnych chwil, by nie przeżywać ich po raz drugi.
Danuta Piekarz
Czytelnia: