Udawana cierpliwość i milczenie powiększają tylko zagniewanie brata

      A co powiedzieć o takiej postawie, gdy uważamy się za cierpliwych, bo nie odpowiadamy na przykrości ze strony nieopanowanych braci i lekceważymy ich sobie naszym cierpkim milczeniem, drwiącym gestem czy zachowaniem? Otóż, powinniśmy wiedzieć, że nasze milczące oblicze bardziej pobudza ich do gniewu, aniżeli nasze ostre słowa. Na dodatek, wobec Boga nie czujemy się winni, bo nasze usta nie wypowiedziały niczego, co w opinii ludzi mogłoby nas piętnować lub potępiać. Zupełnie tak, jak gdybyśmy przed Bogiem ponosili odpowiedzialność tylko za słowa, a nie, przede wszystkim, za nastawienie naszej woli. Albo jak gdyby tylko nasze grzeszne czyny były godne potępienia, a nie w równej mierze nasze chęci i zamiary. Lub jak gdyby na sądzie przyszło nam zdawać sprawę tylko z tego, co uczyniliśmy, a nie także z tego, co zamierzaliśmy uczynić!
      Nie tylko więc sam fakt zaistnienia gniewu jest czymś nagannym, ale również to, kto się do jego powstania przyczynił. Prawdziwy nasz Sędzia będzie się więc zajmował nie tym, co wywołało niesnaski, ale z czyjej powstały winy. Dla niego bowiem ważny jest sam grzech, a nie sposób w jaki do niego doszło. Jaka różnica, czy ktoś zabił brata mieczem, czy doprowadził do jego śmierci podstępem, skoro wiadomo, że zginął z powodu jego oskarżenia bądź zdrady? Jaka różnica czy ktoś własną ręką popchnął ślepego do przepaści, czy tylko przyglądał się jak tamten stoi na skraju urwiska, nie czyniąc niczego, aby go przestrzec? Przecież tak samo winien jest jego śmierci! Jaka różnica czy ktoś sam kogoś udusił, czy tylko przygotował i nałożył na niego stryczek, bądź nie przeciął go, choć mógł to uczynić?
      Dlatego, na nic zda się nasze milczenie, jeśli zachowujemy je tylko po to, aby osiągnąć nim taki sam skutek, jakiego dokonałyby nasze wyzwiska. Zamiast bowiem pomóc bratu uśmierzyć jego gniew, zachowujemy się obłudnie, potęgując go tylko! Przy tym wszystkim, kiedy nasz brat skazuje się na karę i potępienie, my oczekujemy pochwały. Przez samo to zachowanie, gdy własną chwałę budujemy na zgubie brata, jesteśmy gorsi od niego! Dla każdej ze stron, milczenie o którym tutaj mówimy, jest więc jednakowo szkodliwe: w sercu brata pogłębia ono gniew, a w naszym sercu, nie pozwala mu zgasnąć.
      Trafna w tym wypadku jest przestroga Proroka: Biada temu, kto podaje przyjacielowi napój zaprawiony żółcią, aby upić go i oglądać jego nagość. Zamiast sławy napełnił się wstydem. Inny prorok mówi zaś w ten sposób: Każdy brat będzie oszukiwał podstępnie, a każdy przyjaciel zdradliwie postępował. Jeden będzie zwodził drugiego, nie mówiąc prawdy, albowiem jak łuk napięli swój język, aby wypuszczać kłamstwa, a nie słowa prawdy.
      Często więc udawana cierpliwość bardziej pobudza do gniewu, aniżeli słowa, a złośliwe milczenie gorsze jest niż największa obelga. Łatwiej też znosimy rany zadane przez wroga, niż obłudne pochlebstwa szyderców.
      Słusznie na ich temat powiedział Prorok: Słowa ich łagodniejsze niż olej, ale są to strzały; a w innym miejscu: Słowa przebiegłych łagodne, ale przeszywają wnętrzności. Także i ten fragment wydaje się ich właściwie określać: Na ustach mają słowo „pokój”, ale potajemnie zakładają na przyjaciela sidła, chociaż owe sidła zakładają raczej na siebie, bo kto na przyjaciela zastawia sidła, ten wikła w nie swoje nogi, a kto kopie dół przed bliźnim, sam do niego wpada.
      Kiedy wielki tłum z mieczami i kijami przybył aby pojmać Pana, nikt spośród niego nie zachował się bardziej okrutnie wobec Dawcy życia, niż ów zdrajca, który wyszedł przed wszystkich, aby przywitać Pana i obłudnie oddać mu cześć, pocałunkiem zdradliwej miłości. Zapytał go Jezus: Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?, tzn. moją gorycz z twojego prześladowania i nienawiści, przykryć chcesz słodyczą znaku, którym wyraża się prawdziwą miłość?
      Jeszcze bardziej wyraźnie i gorzko mówi Pan o swoim bólu ustami proroka: Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz jesteś nim ty, równy ze mną, przewodnik mój i znajomy, z którym jadałem słodkie pokarmy i do domu Bożego chodziłem w zgodzie.
Czytelnia: