Chcemy być sobą i żyć życiem własnym

Toronto – spotkanie z Polonią
"Chcemy być sobą i żyć życiem własnym"
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Drodzy Bracia i Siostry, moi, na ziemi kanadyjskiej, Rodacy!

     Pozwólcie, że jako jeden z was przywitam obecnych tutaj naszych gości, kardynałów, przede wszystkim kardynała arcybiskupa Toronto, kard. Emmett Cartera i oczywiście naszego amerykańskiego rodaka kard. Jana Króla z Filadelfii, ks. arcybiskupa Edmunda Szokę z Detroit i wszystkich życzliwych nam gości biskupów, którzy znajdują się dzisiaj w naszym gronie. Na spotkanie dzisiejsze przybywam z radością i głębokim wzruszeniem. Noszę głęboko zapisane w pamięci gościnne i serdeczne przyjęcie, jakiego doznałem w polskich środowiskach parafialnych i polonijnych przed piętnastu laty w roku 1969, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Kanadę jako delegat Prymasa i Episkopatu Polski, zaproszony przez Episkopat Kanady oraz przez Kongres Kanadyjskiej Polonii z okazji jego 25-lecia.
     Dzisiejsze nasze spotkanie jest niejako przedłużeniem i dopełnieniem tamtych odwiedzin. Słowami św. Pawła „dziękuję Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w moich modlitwach, pomny przed Bogiem i Ojcem naszym, na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie” (por. 1 Tes 1,2-3).
     Pragnę wszystkich was i każdego z osobna serdecznie przywitać i pozdrowić. W was i poprzez was witam i pozdrawiam wszystkich Rodaków, którzy żyją na ziemi kanadyjskiej od brzegów Atlantyku aż po Pacyfik, a którzy z różnych powodów nie mogą być tu dziś obecni. Słowo pozdrowienia i powitanie kieruję do wszystkich polonijnych wspólnot parafialnych, do organizacji katolickich, społecznych, młodzieżowych, ośrodków naukowych i opiekuńczych, do wszystkich polskich rodzin w Kanadzie. Szczególnie serdecznie witam i pozdrawiam kapłanów z Biskupem Szczepanem Wesołym, rodziny zakonne, ludzi pracujących fizycznie i umysłowo, ludzi steranych życiem i obarczonych krzyżem cierpienia; a także młodzież, dzieci wszystkich. Wszystkich ogarniam sercem i wszystkim przekazuję braterski i papieski zarazem pocałunek pokoju.
     Myśl moja wspólnie z wami wybiega również do tych Rodaków, którzy niegdyś torowali drogę tutejszej Polonii, a teraz śpią snem pokoju, wezwani przez Ojca światłości.
     Umiłowani Bracia i Siostry. Opatrzność Boża sprawiła, że wy, którzy wywodzicie się z Polski, macie realizować wasze ludzkie i zarazem chrześcijańskie powołanie tu, w Kanadzie. Jako Polacy, dla których z różnych powodów Kanada stała się drugą Ojczyzną, stanowicie integralną część Kościoła w tym kraju i tu niejako zapisujecie dalsze rozdziały tej historii zbawienia, której rozdziały wcześniejsze zapisane zostały w Kościele na ziemi polskiej. W oparciu o naukę ostatniego Soboru można by określić waszą duchową pozycję jako „swoisty dar Kościoła w Polsce dla Kanady, dla Kościoła i narodu kanadyjskiego”.
     Dlatego też, przed piętnastu laty, odwiedzając polonijne ośrodki i Kościoły w Kanadzie w 1969 roku, pozostawiałem w nich relikwie polskich świętych. Pragnąłem, by były one widzialnym znakiem i wyrazem duchowej wspólnoty między Kościołem w Polsce i w Kanadzie, a także by ukazywały wszystkim Rodakom ową duchową łączność Kościoła na płaszczyźnie tajemnicy Obcowania świętych. Jest to integralna część naszej wiary, a dla nas Polaków także integralna część tego duchowego dziedzictwa (por. List do kapłanów, 15 IX 1969 r.). Do tych korzeni, chrześcijańskich korzeni, z których zarówno wy, jak i ja wyrastamy, trzeba ustawicznie wracać, trzeba niejako na nowo z nich wyrastać. W tych korzeniach jest moc i życiodajne soki potrzebne do waszego, jak i mojego, duchowego wzrostu. Wasi przodkowie wiedzieli o tym dobrze, ci, którzy zapoczątkowali falę emigracji. Jak pisze Sienkiewicz w noweli Za chlebem: „Czuli oni, że choć ich tam wiatr niesie, jak liście marne, przecie drzewo ich rodzinne to nie ta strona, w którą jechali, ale tamta, z której odjechali”.
     Zapuszczając korzenie na nowej ziemi, przodkowie wasi zachowali przecież głęboką łączność z Ojczyzną, podtrzymywali świadomość swej przynależności do wiary, kultury, tradycji ojców, trwali równocześnie w wielkiej wspólnocie Kościoła Powszechnego. Budowali świątynie katolickie; jakże nie wspomnieć w tym miejscu pierwszego polskiego kościoła, wybudowanego ku czci Matki Bożej Częstochowskiej w ubiegłym stuleciu przez polskich osadników i dotychczas istniejącego w miejscowości Wilno, a co ciekawsze Wilno na Kaszubach; z kolei zaś tego kościoła pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego, który wznieśliście niedawno w archidiecezji Toronto. Emigranci budowali również szkoły katolickie, tworzyli organizacje polonijne i młodzieżowe, jak np. Związek Narodowy Polski, Kongres Polonii Kanadyjskiej, Związek Harcerstwa Polskiego, zakładano polonijne ośrodki naukowo-badawcze, biblioteki, muzea, wydawano książki, gazety i czasopisma. Ośrodki te i placówki w różnym powstawały czasie i różne miały zadania do spełnienia, ale wszystkie wyrastały z poczucia duchowej więzi i wspólnoty z Narodem polskim i Kościołem.
     W zachowaniu tej duchowej więzi z narodem, w zachowaniu wiary ojców, tradycji i kultury polskiej wielką rolę odegrała i nadal odgrywa rodzina, katolicka rodzina, wspomagana przez parafię i szkołę. Polskiej rodzinie na emigracji należą się słowa uznania za to, że w nowym środowisku nie zatraciła ducha, że zachowała swoją tożsamość i potrafiła wychować całe pokolenia w duchu ideałów i cnót chrześcijańskich.
     W dzisiejszym zmaterializowanym świecie rodzina napotyka na wiele trudności. Sytuacja, w jakiej się znajduje, stwarza nieraz zamęt w pojmowaniu autorytetu rodziców i pozycji dzieci, a także w przekazywaniu istotnych wartości ludzkich i chrześcijańskich
     Drodzy Rodacy, niech rodzina zostanie przedmiotem waszej szczególnej troski, rodzina wyrastająca sakramentu, z sakramentalnego związku mężczyzny i kobiety, którzy odkryli w sobie wspólne powołanie do życia małżeńskiego i rodzicielskiego. Zachować rodzinę od niebezpieczeństw współczesnego świata to wielkie zadanie całego Kościoła, to wielkie zadanie duszpasterstwa polonijnego, to wielkie zadanie całej Polonii i każdego rodaka. Jaka będzie rodzina, takie będzie oblicze całej Polonii kanadyjskiej, taki będzie w Kanadzie człowiek wyrastający z „polskiego drzewa”.
     Podczas dzisiejszego spotkania myślę w sposób szczególny o młodzieży, o tym pokoleniu moich Rodaków w Kanadzie, które za kilka lat przejmie odpowiedzialność za życie wspólnot religijnych i polonijnych. Drodzy moi przyjaciele, zwracam się do was z głębokiej potrzeby serca.
     Przed kilkunastu laty, na zakończenie moich odwiedzin w tym kraju, skierowałem specjalny list do tych, którzy wtedy stanowili polską młodzież w Kanadzie. Uważam, że zasadnicze myśli tego listu nie straciły na aktualności. Przyjmijcie je dzisiaj na nowo jako myśli Papieża. Koncentrują się one wokół pytania: kim jesteście?
     Być sobą! Jakże to ważne dla człowieka, dla współczesnego człowieka, zwłaszcza dla współczesnej młodzieży, która niekiedy z wielkim trudem szuka, jak siebie autentycznie wyrazić i zaakceptować. Życzę wam więc, wam, dzisiejszej młodzieży, abyście pozostali nade wszystko sobą przez to, że potraficie również i wy odkryć i wyrazić to szczególne dziedzictwo przynależności do narodu, które przekazali wam Rodzice. Życzę wam również, abyście żarliwie szukali Boga, abyście z Nim obcowali w modlitwie, odkrywając prawdziwe piękno świata i ostateczny sens waszego człowieczeństwa. Umiejcie odczytać powołanie życiowe, jakie Bóg wpisał w wasze serca i przez to jak najwięcej wnieść w życie kraju, który tak gościnnie przyjął waszych rodziców lub dziadków. Starajcie się nie zubożyć tego dziedzictwa, nad zachowaniem którego trudziły się starsze pokolenia. Obyście wy, młodzi nie zawiedli pokładanych w was nadziei.
     Wy, którzy do Kanady przybyliście niedawno z zamiarem pobytu na stałe bądź też czasowo, wchodzicie tutaj w życie społeczności, która może imponować swym rozwojem materialnym, organizacją życia, rozmachem, bogactwem, cywilizacją. Tak jest nieraz, że przybysz staje wobec tych wszystkich osiągnięć jako „słabszy”, uzależniony od innych, uboższy. Ta sytuacja może łatwo prowadzić do frustracji.
     Drodzy Rodacy, umiejcie prawidłowo ocenić to, co jest w was i wokół was. Umiejcie wartościować, rozróżniać, wybierać. Umiejcie uszanować także to dobro, które jest w was samych i nie zacierajcie tych dróg, które prowadzą do ojczystego kraju. Umiejcie też korzystać z bogatego doświadczenia innych. Umiejcie włączyć się w sposób twórczy, konstruktywny w życie tego nowego społeczeństwa, z którym połączyły się wasze losy. Nade wszystko zaś zachowajcie dar wiary i żywą więź z wielką wspólnotą Ludu Bożego, jakim jest Kościół Chrystusowy na całej ziemi: i w Polsce, i w Kanadzie.
     Kiedy byłem tutaj przed piętnastu laty, miałem o wiele więcej czasu dla Polonii kanadyjskiej. O ile dobrze pamiętam dwa tygodnie lub nawet nieco więcej. Mogliśmy się spotykać, rozmawiać, przybywać z miejsca na miejsce, spotykać coraz to nowe ośrodki polonijne. Dzisiaj musimy to wszystko zredukować do jednego spotkania w Toronto. Nawiązuję do tamtych spotkań przed piętnastu laty, ponieważ dały mi one bardzo wiele. Zetknąłem się przede wszystkim z tą wówczas nową falą emigracji polskiej, która przypłynęła tutaj po drugiej wojnie światowej, znajdując zresztą nie bez trudu, ale skutecznie coraz poważniejsze stanowiska w społeczeństwie kanadyjskim.
     Druga wojna światowa to jest wielki rozdział w dziejach Europy i ludzkości. Jest to wielki rozdział w dziejach naszej Ojczyzny. Wiemy, jak wiele nas ta druga wojna światowa kosztowała ofiar, jak ciężko zapłaciliśmy za tę niepodległość, którą Polska odzyskała po I wojnie światowej w 1918 roku. Sześć milionów ofiar. To jest wielkie świadectwo, to jest wielki wkład: wkład równocześnie w dzieło jakiejś regeneracji świata, odnowy ludzkiej rodziny.
     Kiedy kończyła się druga wojna światowa, narody zwłaszcza te, które najbardziej doświadczyły okrucieństwa, przemocy, obozów koncentracyjnych, nienawiści człowieka do człowieka, pogardy dla człowieka uważały za swoje pierwsze zadanie, ażeby uchwalić wspólną Deklarację Praw Człowieka. I to było wielkie wyzwanie.
     Aby wszyscy zrozumieli, że jeżeli ludzkość i narody mają się na przyszłość uchronić od takich kataklizmów jak druga wojna światowa, muszą w centrum postawić sprawę człowieka, godność człowieka, prawa człowieka. Wiele na ten temat rozmawialiśmy przed piętnastu laty z gospodarzami mojej wizyty wśród Polonii kanadyjskiej. Kiedy dzisiaj, już od kilku dni, przejeżdżam przez różne miasta tego kraju, spotykam bardzo często transparenty z napisem „Solidarność”. Myślę więc, że zwłaszcza po tym, co powiedział na początku prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej, trzeba, ażebym wyraził, co znaczą te napisy, te transparenty w różnych miastach Kanady, na różnych drogach odwiedzin Papieża.
     Moi drodzy Bracia i Siostry, moi drodzy Rodacy, znaczą one, że do tamtej Deklaracji Praw Człowieka, w ciągu czterdziestu lat, a zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, naród polski usiłował dopisać treść, która jest jednorodna z Deklaracją Praw Człowieka. Napis „Solidarność” jest symbolem takiego właśnie porządku, w którym człowiek znajduje się w centrum. Godność człowieka i prawa człowieka są kryterium tworzenia organizacji pracy i kultury, życia społecznego, życia narodowej wspólnoty. I dlatego odnosimy się z czcią do tego słowa, do tego symbolu, do tej rzeczywistości. Myślę, że na drodze dziejowej, którą idzie nasz naród, a która nie jest drogą łatwą, zwłaszcza w ostatnich pokoleniach, to słowo dopisuje jakąś treść jednorodną, stanowi etap wynikający z tych samych przesłanek, służący tym samym dążeniom, jakie ożywiają nasze dzieje. Chcemy bowiem być sobą i żyć życiem własnym.
     Drodzy Rodacy, nasze dzisiejsze spotkanie wypada w dniu, w którym Kościół obchodzi święto Podwyższenia Krzyża. W Krzyżu, który był kiedyś znakiem hańby człowieka, najbardziej „podwyższony” został człowiek. Człowiek wszystkich czasów i pokoleń. Wszystkich narodów, języków, kultur i ras. Każdy człowiek. Każdy z nas.
     Proszę więc Boga, aby Krzyż był dla was i przyszłych pokoleń znakiem zbawienia i podwyższenia człowieka. Chodzi o to, aby człowiek nie zginął, pochłonięty bez reszty światem, ale aby miał życie wieczne w Bogu. To znaczy Krzyż. Dlatego jest on znakiem zbawienia. Odwieczna miłość Ojca, wypowiedziana w dziejach ludzkości przez Krzyż, przez krzyżową Ofiarę Syna, przybliżyła się do każdego z nas poprzez Maryję, Matkę Chrystusa, która do końca trwała pod Krzyżem. I dlatego też Ona potrafi prowadzić nas najpełniej w boski i ludzki zarazem wymiar tajemnicy Odkupienia dokonanego przez Krzyż. Nikt bowiem tak jak Maryja nie został wprowadzony w głębię tej tajemnicy przez Boga samego.
     Dzisiaj, w uroczystość Podwyższenia Krzyża Pańskiego, a zarazem w wigilię Matki Bożej Bolesnej; myśli nasze i serca tak jak słowo poety spieszą do Tej, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie. Wobec Niej stajemy w duchu, wobec Niej powtarzamy te słowa, których nauczyliśmy się od wielkiego Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego w okresie Tysiąclecia Chrztu: Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam.
     Drodzy Bracia i Siostry, Krzyż jest znakiem naszej wiary, naszej nadziei, naszej miłości. U stóp Krzyża złóżmy nasze serdeczne modlitwy, ufając, że zostaną wysłuchane.

14 września 1984
Jan Paweł II: