Moje rodzime dziedzictwo pomaga mi odkrywać i rozumieć innych

Po południu w Auli Pawła VI Ojciec Święty przemówił do blisko pięciu tysięcy Polaków przybyłych z okazji dziesięciolecia pontyfikatu i na beatyfikację o. Honorata Koźmińskiego. Obecni byli polscy kardynałowie, biskupi i przedstawiciele władz PRL.
Drodzy Rodacy!
Pielgrzymi z Polski i emigracji!

     Pragnę wam podziękować za waszą obecność w dniu dzisiejszym. Cieszę się, że dzisiaj pośród trzech nowych błogosławionych znalazł się także ojciec Honorat Koźmiński, założyciel tylu wspólnot zakonnych działających w ukryciu stąd ich nazwa „skrytki” pod naciskiem caratu w najtrudniejszym okresie dziejów narodu. Cieszę się, że mogło się to dokonać w dniu szesnastym października.
     Jest to dla mnie dzień nowego powołania: powołania do posługi Piotrowej w Kościele. Rokrocznie w dniu szesnastym października w godzinach podwieczornych dziękuję Bogu za zakończony rok i zawierzam Mu rok, który się rozpoczyna. Dzisiaj szesnasty października 1988 roku chodzi już o całe dziesięciolecie. Bardzo wam dziękuję, że w tym dniu jesteście w Rzymie. Dziękuję Księżom Kardynałom Prymasowi Polski, mojemu Następcy na Stolicy świętego Stanisława w Krakowie oraz kardynałowi Andrzejowi, który od początku jest dla mnie szczególnym wsparciem. Dziękuję Księżom Arcybiskupom i Biskupom. Dziękuję wiceprzewodniczącemu Rady Państwa, przedstawicielom władz. To serdeczne podziękowanie rozszerzam na wszystkich, którzy łączą się z nami w Ojczyźnie i na emigracji, na wszystkich kapłanów, osoby zakonne i konsekrowane, na wszystkich rodaków. Po staropolsku mówię: Bóg zapłać! Bóg zapłać i to nie tylko za dzień dzisiejszy, ale za wszystkie dni całego dziesięciolecia. Czytamy w Dziejach Apostolskich, że „Kościół cały modlił się za Piotra” (por. Dz 12,5), gdy został on uwięziony w Jerozolimie przez Heroda. Podobna modlitwa towarzyszy Następcom Piotra. Wiem, że mnie również towarzyszy a Kościół w Polsce, moi rodacy, mają w tej modlitwie Kościoła powszechnego szczególny udział.
     Doświadczam tego stale. W szczególny sposób doświadczyłem w roku 1981, po trzynastym maja. Dług wdzięczności, jaki wówczas zaciągnąłem wobec Tej, która jest Orędowniczką i Pośredniczką naszą, a także wobec wszystkich moich braci i sióstr, jest niewymierny.
     Bóg odwołał już do siebie kardynała Stefana Wyszyńskiego, z którym wspólnie uczestniczyliśmy w konklawe 1978. Nie zapomnę słów, które w dniu szesnastym października w dniu świętej Jadwigi Śląskiej wypowiedział do mnie w momencie, gdy przybliżała się już decyzja konklawe: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać”. Bardzo mi wówczas dopomógł Prymas Tysiąclecia. Mogłem odpowiedzieć na pytanie zadane mi po wyborze: „W duchu posłuszeństwa wobec Chrystusa, mojego Odkupiciela i Pana, w duchu zawierzenia wobec Jego Matki przyjmuję”.
     Nie czuję się powołany do tego, aby w dniu dzisiejszym dokonywać jakiegoś bilansu minionego dziesięciolecia. Niech Bóg będzie Sędzią Miłosiernym wszystkiego: myśli, słów i czynów całej posługi co zaś ma mniemać o sobie każdy, który tę apostolską posługę wypełnia, tego nauczył nas sam Chrystus: mówcie […] słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17,10).
     Zbliżający się rok dwutysięczny: koniec drugiego i początek trzeciego milenium od narodzenia Chrystusa wskazuje na to, co „powinniśmy wykonać”. Sobór Watykański II stanowił jakby wielkie przygotowanie do posługi Kościoła, do jego misji, na tym etapie dziejów, że istnieje w świecie współczesnym oczekiwanie na tę posługę, o tym można przekonać się każdego dnia. To nie zmienia faktu, że równocześnie Kościół jak Chrystus bywa w tymże świecie „znakiem, któremu się sprzeciwiają” (por. Łk 2,34).
     W ciągu tych lat, które mijają, Opatrzność Boża pozwoliła mi zbliżyć się do Kościoła na różnych kontynentach i w różnych krajach ziemskiego globu. Jestem przekonany, że stało się to możliwe dzięki Vaticanum II. Przyczyniła się do tego i kolegialność Episkopatu, i cały soborowy program odnowy, i ekumenizm, i świadomość, że Kościół jest „sakramentem” działającym w świecie: pośród wielkiej rodziny ludzkości (por. Lumen gentium, 1).
     Wśród różnych doświadczeń mojego posługiwania stale jestem świadomy tego, ile zawdzięczam tutaj temu dziedzictwu wiary, kultury i historii, jakie wyniosłem z mojej ojczystej Ziemi. Zawdzięczam dlatego, że to dziedzictwo stale pozwala mi otwierać się na wielorakie bogactwo ludów i narodów we wspólnocie powszechnego Kościoła. Moje własne rodzime dziedzictwo nie ogranicza mnie wcale, ale pomaga odkrywać i rozumieć innych. Pozwala uczestniczyć w misji, której celem pozostaje głoszenie pokoju i sprawiedliwości. Działanie to zaś związane jest organicznie z dziedziną praw i zadań — praw człowieka i zadań człowieka. Praw narodu i zadań narodu.
     O prawach i zadaniach mojego narodu, o prawach i zadaniach każdego człowieka w Polsce myślę w kontekście tych doświadczeń, jakich Kościół nabywa, spełniając swą misję w świecie współczesnym. Myślę i nie przestaję polecać tych spraw w modlitwie Tej, wobec której stale powtarzamy w jasnogórskim apelu naszego Milenium: „jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam”.
     Dziękuję Bogu i ludziom za to, że dane mi było w minionym dziesięcioleciu; trzy razy odwiedzić Polskę, włączając te odwiedzimy w program posługi wobec Kościołów w różnych krajach na każdym kontynencie. Myślę, że każde odwiedziny w Polsce są ważne również z uwagi na posłannictwo Kościoła w całym świecie współczesnym.
     Na zbliżającą się rocznicę odzyskania niepodległości wypada spojrzeć ponownie w całe tysiącletnie dzieje Narodu i Rzeczpospolitej, która przez wiele wieków była Rzeczpospolitą wielu narodów. A jeżeli na tej wspólnocie ciążą także błędy i przewinienia, a w szczególności nasze własne, to równocześnie nie wolno nam zapominać o wielorakim dorobku dziejowym. Zeszłoroczne sześćsetlecie Chrztu Litwy i tegoroczne Milenium Chrztu Rusi to rocznice, które przebiegają nie tylko obok ale poniekąd także wewnątrz naszych własnych dziejów.
     Było też i pozostaje sprawą ważną dla Europy uświadomienie początków tego procesu, który związał się raz na zawsze z imionami „Braci Sołuńskich”: świętych Cyryla i Metodego, Slavorum Apostolorum.
     Na bieżącą rocznicę odzyskania niepodległości wypada też spojrzeć w kontekście doświadczeń ostatnich lat i dziesięcioleci. Na wszystkich frontach drugiej wojny światowej Polacy przelewali krew za niepodległość. Ta niepodległość nie może być im wymierzana wedle kryteriów geopolitycznych, ale tylko wedle kryterium autentycznej suwerenności narodu w swoim własnym państwie.
     Nie ma też innej drogi do przezwyciężenia kryzysu ekonomicznego, o którym tak wiele się mówi i pisze. I nie brak zapewne diagnoz ukazujących istotne przyczyny. Niezmiernie ważne jest zaufanie władz do społeczeństwa i społeczeństwa do władz. Zaufanie to zdobywa się poprzez szczere i odważne skupienie się wszystkich wokół dobra wspólnego i zachowania przez obie strony zawartych umów i porozumień.
     Biskupi polscy dali temu wyraz ze stanowiska swej odpowiedzialności pasterskiej w Komunikacie z dwieście trzydziestej Konferencji Plenarnej Episkopatu, z dnia 6 października bieżącego roku:
     „Biskupi z wielką uwagą śledzą inicjatywy kręgów społecznych i przedstawicieli władz państwowych zmierzających do wyjścia z tej sytuacji w drodze porozumienia, a nie konfrontacji. Z zainteresowaniem wysłuchano przedłożenia z prac przygotowawczych do rozmów okrągłego stołu. Biskupi dali wyraz przekonaniu, że prawa pracownicze, zwłaszcza robotników i rolników, do właściwych im związków według ich własnego wyboru, będą zagwarantowane. Porozumienie w zakresie podstawowych wartości powinno stanowić fundament zasadniczej reformy państwa, jego struktur i gospodarki narodowej. Zapoczątkuje to proces konsolidacji społeczeństwa, a także przyczyni się do umocnienia pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Kościół będzie sprzyjał poczynaniom, które mają na względzie dobro wspólne” (n. 4). W dniu dzisiejszym pragnę zapewnić moich rodaków, że wespół z nimi oczekuję na ten moment, kiedy analizy, diagnozy i deklaracje przejdą w fazę urzeczywistnień zabezpieczających przyszłość narodu!
     Przed dziesięciu laty, rozpoczynając moją posługę na rzymskiej stolicy świętego Piotra, odczuwałem potrzebę wypowiedzenia tych słów o Chrystusie – Odkupicielu człowieka, które przybrały wkrótce postać pierwszej encykliki Redemptor hominis. Stwierdzenie, iż „człowiek jest drogą Kościoła” (Redemptor hominis, 14) zakorzenia się w tej prawdzie ewangelicznej, którą Sobór poniekąd odkrył na nowo w konstytucji Gaudium et spes: Chrystus „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie” (n. 22). Poza Chrystusem — człowiek nie zna siebie w całej pełni. Nie wie kim do końca jest.
     Odpowiadając na waszą dzisiejszą obecność w Rzymie, drodzy rodacy, a także na duchową obecność tylu moich braci i sióstr w Ojczyźnie i na emigracji, pragnę życzyć każdemu i wszystkim spełnienia tej soborowej prawdy o człowieku. Po tysiącu lat chrześcijaństwa w Polsce można tego życzyć. W obliczu doświadczeń naszego stulecia trzeba tego życzyć. W każdym razie ja nie znajduję innego życzenia, którym mógłbym pełniej odpowiedzieć na wszystko, czego doznałem od synów i córek naszej wspólnej Ojczyzny. A więc: życzę każdemu i wszystkim odkrycia dojrzałej pełni człowieczeństwa za pośrednictwem Chrystusa. Życzę też, aby „drogą Kościoła” w naszej Ojczyźnie coraz bardziej był każdy człowiek! Człowiek! Żywy człowiek jest chwałą Boga. A równocześnie jest największym dobrem całej wspólnoty, rodziny czy narodu. Te życzenia zanoszę do stóp Jasnogórskiej Matki wszystkich Polaków, powtarzając słowa tej pielgrzymiej pieśni: „Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź! Na drogach nam nadzieją świeć, z Synem Twym z nami idź!”.

16 października 1988
Jan Paweł II: