Jezus Chrystus, człowiek solidarny we wszystkimi ludźmi

     Podczas ubiegłej katechezy rozważaliśmy temat: Jezus Chrystus, prawdziwy człowiek „we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu”. Grzech jest w sposób zasadniczy obcy Temu, który będąc prawdziwym człowiekiem, był także prawdziwym Bogiem (verus homo, ale nie merus homo).
     Całe ziemskie życie Chrystusa i cała wypełniana przez Niego misja dają świadectwo prawdzie o Jego absolutnej bezgrzeszności. On sam rzucił wyzywające pytanie: „Kto z was udowodni Mi grzech?” (J 8,46). Jezus Chrystus, człowiek „bez grzechu”, przez całe życie walczył z grzechem i tym wszystkim, co rodzi grzech, poczynając od diabła, który „od początku” ludzkich dziejów jest „ojcem kłamstwa” (J 8,44). Owa walka widoczna była już na samym początku mesjańskiego posłannictwa Jezusa, w chwili kuszenia (por. Mk 1,12-13; Mt 4,1-11; Łk 4,1-13). Swój punkt kulminacyjny osiągnęła ona na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Była to zatem walka zakończona zwycięstwem Jezusa.
     Owo zmaganie się z grzechem i z tym, co stanowi jego korzenie, nie oddala Jezusa od ludzi. Wręcz przeciwnie — przybliża Go do nich, przybliża do każdego człowieka. W swoim ziemskim życiu Jezus zwykł okazywać szczególną bliskość tym, którzy w oczach innych uchodzili za grzeszników. Mówią o tym liczne fragmenty Ewangelii.
     Z tego punktu widzenia istotne jest porównanie, którego Jezus dokonuje pomiędzy sobą a Janem Chrzcicielem, gdy mówi: „Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników»” (Mt 11,18-19). Jezus polemizuje tutaj wyraźnie z tymi, którzy najpierw krytykowali Jana Chrzciciela, samotnego proroka i surowego ascetę, który żył i udzielał chrztu nad brzegami Jordanu, a następnie krytykują Jezusa za to, że przebywa i działa wśród ludzi. Równocześnie słowa te wyraźnie ukazują prawdę o sposobie bycia Jezusa, o Jego uczuciach i Jego odnoszeniu się do grzeszników.
     Oskarżono Go o to, że jest „przyjacielem celników (czyli poborców podatków, znienawidzonych za swą żądzę zysku i bezbożność: por. Mt 5,46; 9,11; 18,17) i grzeszników”. Jezus nie odrzucał tego osądu, którego prawdziwość potwierdzają liczne epizody odnotowane w Ewangelii, co jednak nie oznacza jakiegokolwiek współudziału w grzechu czy jakichkolwiek niedomówień. Przykładem może być wydarzenie związane z osobą Zacheusza, zwierzchnika celników z Jerycha. Jezus sam, rzec można, wprosił się do jego domu: „Zacheuszu, zejdź prędko — Zacheusz, będąc niskiego wzrostu, wszedł na drzewo, aby dojrzeć przechodzącego Jezusa — albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”: A gdy celnik zszedł z drzewa i rozradowany przyjął Go u siebie, Jezus powiedział: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (por. Łk 19,1-10). Wydarzenie to mówi nie tylko o zażyłych stosunkach łączących Jezusa z celnikami i grzesznikami, ale także o tym, że celem tego zbliżenia i obcowania z nimi było ich zbawienie.
     Podobny charakter miało spotkanie z Lewim, synem Alfeusza. Wydarzenie tym bardziej znamienne, że Lewi, którego Jezus ujrzał „siedzącego w komorze celnej”, został przezeń powołany do grona Apostołów: „Pójdź za Mną!” — powiedział doń Jezus. „On wstał i poszedł za Nim” (Mt 9,9; Mk 2,14). W ten sposób wszedł w poczet Dwunastu, przybierając imię Mateusz. Jak wiemy, jest on autorem jednej z Ewangelii. Marek ewangelista mówi, że „gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami” (Mk 2,15). Również w tym przypadku „niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów” wyrażali wobec uczniów swoje niezadowolenie. Jezus odpowiedział im jednak: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2,17).
     Zajmowanie miejsca przy stole z innymi, także z „celnikami i grzesznikami”, jest wyrazem człowieczeństwa Jezusa; czyni On to od początku swojej mesjańskiej działalności. I tak, jedną z pierwszych okazji do ukazania mesjańskiej mocy było wesele w Kanie Galilejskiej, w którym Jezus uczestniczył wraz ze swoją Matką i uczniami (por. J 2,1-12). Ale i potem bywał gościem nie tylko „celników”, ale nawet „faryzeuszy”, swoich najbardziej zaciekłych przeciwników. Czytamy o tym na przykład u Łukasza: „Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem” (Łk 7,36).
     Właśnie podczas tego posiłku miało miejsce wydarzenie, które rzuca nowe światło na stosunek Jezusa do biednej rzeszy „grzeszników”, do których domniemani „sprawiedliwi” odnosili się z pogardą i potępieniem. Oto kobieta, znana w mieście grzesznica, która znalazła się wśród obecnych, płacząc całowała Jego stopy i namaszczała je wonnym olejkiem. Podczas rozmowy z gospodarzem Jezus wypowiedział się na temat zasadniczego związku, jaki istnieje pomiędzy odpuszczeniem grzechów a miłością, inspirowaną przez wiarę: „«Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała…» Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». […] «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju»” (Łk 7,47-48.50).
     Nie jest to jednak przypadek odosobniony. Można tu bowiem przytoczyć inne, w pewnym sensie dramatyczne wydarzenie, jakim jest rozmowa Jezusa z „kobietą pochwyconą na cudzołóstwie” (por. J 8,1-11). Podobnie jak poprzednie, tłumaczy ono, w jakim znaczeniu Jezus był „przyjacielem celników i grzeszników”. Mówi do kobiety: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11). A więc Ten, który był „we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu”, okazywał swą bliskość grzesznikom i grzesznicom po to, by oddalić od nich grzech. Lecz zdążał do tego mesjańskiego celu w sposób całkowicie „nowy” w porównaniu z surowością tych, którzy osądzali „grzeszników” na podstawie Starego Prawa. Jezus postępował w duchu wielkiej miłości do człowieka, żywiąc głęboką solidarność z każdym, kogo stworzył Bóg na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1,27; 5,1).
     Czym jest owa solidarność? Jest wyrazem tej miłości, która swe źródło ma w samym Bogu. Syn Boży przyszedł na świat, aby tę miłość objawić. Objawił ją już w tym, że sam stał się człowiekiem: jednym z nas. Owo zjednoczenie z nami w człowieczeństwie jest podstawowym wyrazem solidarności Jezusa Chrystusa, prawdziwego człowieka, z każdym człowiekiem, świadczy bowiem w wymowny sposób o miłości, którą sam Bóg umiłował wszystkich i każdego. Miłość zyskuje tu całkiem szczególne potwierdzenie: Ten, kto miłuje, pragnie dzielić wszystko z tym, kogo miłuje. Dlatego właśnie Syn Boży staje się człowiekiem. O Nim mówi prorok Izajasz: „On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby” (Mt 8,17; por. Iz 53,4). W ten sposób Jezus dzieli z każdym mężczyzną i z każdą kobietą ich ludzkie istnienie. Objawia przez to także zasadniczą godność człowieka: każdego i wszystkich. Można powiedzieć, że Wcielenie jest niewysłowioną „rewaloryzacją” człowieka i ludzkości.
     Owa „miłość – solidarność” przejawia się w całym ziemskim życiu i posłannictwie Syna Człowieczego, zwłaszcza w Jego stosunku do tych, którzy cierpią z powodu różnych form fizycznego czy moralnego ubóstwa. Szczytowym momentem Jego drogi jest oddanie życia „na okup za wielu” (Mk 10,45), czyli odkupieńcza ofiara krzyża. W całym jednak ziemskim życiu, prowadzącym do tej najwyższej ofiary, Jezus okazuje człowiekowi na różne sposoby swoją solidarność, której sens można zamknąć w słowach: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Jezus był dzieckiem jak każde inne dziecko. Pracował własnymi rękami u boku Józefa z Nazaretu, tak jak pracują wszyscy ludzie. Był synem Izraela, uczestniczył w kulturze, tradycji, nadziei i cierpieniu swojego ludu. Spotkało Go również to, co często spotyka ludzi powołanych do wypełnienia jakiegoś posłannictwa: niezrozumienie, a nawet zdrada jednego z tych, których On sam wybrał na swych Apostołów i kontynuatorów; odczuwał z tego powodu głęboki ból (por. J 13,21).
     A gdy nadszedł czas, kiedy miał „dać swoje życie na okup za wielu”, wydał dobrowolnie samego siebie (por. J 10,18), poprzez ofiarę realizując tajemnicę swej solidarności. Namiestnik rzymski przed zgromadzeniem Jego oskarżycieli nie potrafił wyrazić się o Nim inaczej, jak tylko w słowach: „Oto Człowiek” (J 19,5).
     Słowa te, wypowiedziane przez poganina, który choć nieświadomy tajemnicy, nie mógł pozostać niewrażliwy na bijący od Jezusa, również w tym momencie, niezwykły czar, wyrażają całą ludzką rzeczywistość Chrystusa: Jezus jest człowiekiem, prawdziwym człowiekiem, we wszystkim do nas podobnym oprócz grzechu; jest człowiekiem, który stał się ofiarą za grzechy i który aż do śmierci na krzyżu był solidarny ze wszystkimi.
Jan Paweł II
10.2.1988
Jan Paweł II: