Wróżby

Do pewnej wróżki przychodziły
ciekawskie o sobie tajemnice podlotki
w kwiecie wieku ciotki
i starsze panie,
co jedzą płatki z mlekiem na śniadanie
i pytały:
Czy
kocha,
lubi,
szanuje,
nie chce,
nie dba,
żartuje?
Czy przy żurku otruje?
W myśli,
w mowie,
w sercu,
nie na ślubnym kobiercu?
Miss Polonię i ciapę,
żyjąc na kocią łapę?

Wróżka odpowiadała zamyślona, patrząc długi i głęboko w oczy oczekującej w napięciu klientki:
Inteligencja wyższa niż otoczenie,
którą spycha w dół zwątpienie.

Wszystkie wychodziły zadowolone, choć ona każdej mówiła to samo.

     Jak często ulegamy urokowi człowieka. Pewnemu panu wydawało się, że spotkał przepiękną dziewczynę, z nosem jak marzenie, oczami jak płomienie. W takim zachwycie trwał biedak przez trzy miesiące i dwa tygodnie. Nagle pewnego dnia zobaczył ją inaczej, z nosem nieco problematycznym i oczami jak wypalone zapałki. Powiedzieli: przeżył rozczarowanie!
     Tak się nieraz dzieje. Przed ślubem poznaje się zalety, a po ślubie - wady. Najpierw urodziwa, potem nazbyt krzywa.
     Nie tylko mężczyźni ulegają tak zwanemu cielęcemu zachwytowi. Przyszła kiedyś do mnie bardzo ożywiona kobieta z wypiekami na wierzchu i powiedziała: „Poznałam chłopaka. Jest niezwykły! Można mi go pozazdrościć. Niedługo przyjdę i pokażę go.” Kiedy go zobaczyłem, zdziwiłem się. Był całkiem niezły, ale jeśli chodzi o wzrost, miał metr pięć w kapeluszu. Jednak ona sama widziała w nim przystojnego koszykarza olimpijczyka. Przypomina mi się rymowanka:
„Kiedy żona ujrzała poemat jego ciała -
tak jak stała - zemdlała.”

     Jakże wzruszył mnie pewien znajomy, kiedy powiedział: „Pokochałem ją taką, jaka wcale nie była, ale taką, jaką widziałem w marzeniach - po to, aby pokochać ją taką, jaka byłą na prawdę, z humorem i zasadami.”

Ksiądz Jan Twardowski: 
Miłość: