Jestem darem!

Każdy człowiek jest darem dla ludzi, dla świata, a nawet dla Boga.
     Nie, to nie pycha, to po prostu odkrycie podstawowej prawdy o własnym życiu. Czym bowiem jest dar? Jest to coś ofiarowanego za darmo, bezinteresownie, po prostu po to, by sprawić komuś radość. Owszem, bywają też kłopotliwe dary – kiczowate bibeloty, które stają się „pucharami przechodnimi”, ofiarowywanymi kolejnym krewnym czy znajomym przy okazji najbliższych imienin. Bóg nie daje byle czego; nie musi tłumaczyć się, że „nie było co kupić”, daje zawsze to, co jest dobre i potrzebne.
     Pewnego dnia otrzymałam od Boga niezwykły prezent: On dał mi życie, ciało, duszę, chciał, żebym zaistniała, choć ludzkość i świat spokojnie poradziłyby sobie beze mnie. Ty utkałeś mnie w łonie mej matki, dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie (Ps 139,13–14). Dziękuję za dar, którym jestem ja sama... moje życie jest tym ogromnym, wspaniałym prezentem, który złożyłeś w moje ręce, ufając, że go nie zmarnuję, że dostrzegę jego piękno; ufając, że nie będę Ci wmawiać, że otrzymałam bubel, że nie będę wiecznym malkontentem, który nawet w niebie skarży się, że otrzymał najbrzydszą aureolę...
     Dałeś mi życie i ofiarowałeś mi tylu ludzi, a zarazem darowałeś mnie im wszystkim. Oni żyją dla mnie, a ja dla nich.
     Pewien film przedstawia historię dziewczynki, która uważała, że jest nikomu niepotrzebna. Uzyskała ona możliwość zobaczenia, jak wyglądałby świat, gdyby jej zabrakło: ujrzała ukochanego, radosnego dziadka, z którym spędzała tyle czasu, jako zgorzkniałego starca, z którym nikt nie chce rozmawiać... zobaczyła zrozpaczonych rodziców swej przyjaciółki, których jedynaczka popełniła samobójstwo, bo nie mogła znaleźć bratniej duszy... W ten sposób odkryła, jak wiele wnosi w życie innych jej banalna, pozornie niepotrzebna egzystencja. Aby być darem dla innych, nie musimy być wybitnymi chirurgami, nauczycielami, duszpasterzami... W każdym miejscu, w każdym stanie życia jesteśmy powiązani tysiącem nitek z większą lub mniejszą liczbą ludzi, a są to ludzie, którym Bóg ofiarował Ciebie czy mnie, byśmy uczynili ich życie radośniejszym, lepszym, łatwiejszym – przez przyjaźń, ale też przez pracę, przez to wszystko co wnosimy w życie innych.
     Jestem też darem dla świata nieożywionego. Jestem tu po to, by przemieniać fragmencik rzeczywistości ode mnie zależny. Beze mnie wiele prac zostałoby niewykonanych (pomyśl, ilu nieznajomych ludzi podarował ci Bóg, aby mógł dotrzeć do ciebie bochenek chleba czy karton mleka).
     Może to, co teraz powiem, zabrzmi wręcz absurdalnie, ale odważę się tak powiedzieć: stwarzając mnie, Bóg uczynił dar... samemu Sobie! Oczywiście, dar nie oznacza, że Jemu – Wszechmocnemu Absolutowi – czegokolwiek brakowało (a już na pewno nie mnie). Bóg chciał mieć jeszcze jedną istotę, którą pokocha, którą będzie mógł obdarowywać, z którą będzie mógł prowadzić dialog, pomimo jej słabości. Istnienie każdego człowieka daje Bogu dodatkowe pole do działania: Bóg przebacza, poucza... wciąż ufa, że „jeszcze coś z tego będzie”, bo przecież stworzył Bóg człowieka na swój obraz..., a On jest cały Miłością, która nie potrafi zamknąć się w sobie, On jest cały Darem. Zatem jeśli chcę żyć naprawdę na Jego obraz, muszę też zrozumieć, że jestem darem i żyć w taki sposób. „Wszystko otrzymałem w darze, abym stał się nieustannym darem dla innych”. Tylko kiedy wreszcie to zrozumiem? I kiedy wreszcie znajdę siłę i odwagę, by tak naprawdę wprowadzić to w życie?
Danuta Piekarz
Rozważania i opowiadania: