Odrzucona wolność, zaćpana miłość, zatrute ogrody

     Ścieżka do śmierci: Strzeż się miły bracie i bacz, iż w tym ogrodzie ścieżki do zguby prowadzą. Jednej na imię - szaleństwo, drugiej - nienasycenie, a trzeciej i czwartej - strach i śmierć. Wszystkie one w dół ciągną, by spotkać się z tobą na samym dnie nicości. Tam błądzą ludzie autostradami, gdyż jak mówi diabeł; wygodniej im będzie w piekle. Źrenice ich oczu wąskie lub zbyt szerokie i błąkają się tam po wsze czasy, gdyż drogę powrotną trudno im zobaczyć.
Chyba, że w głowę się podrapią i w swym rozumie właściwą myśl znajdą. Przeto bracie, nie zapuszczaj się w te jałowe ziemie i niech ci starczy, co dobrzy i mądrzy ludzie powiedzą do ciebie.
     Młodość w życiu człowieka jest najpiękniejszym, ale i najbardziej decydującym okresem życia. Błądzenie jest ludzką rzeczą, jednak bywają błędy, których nigdy nie należy popełniać. W pewnych sprawach mylisz się tylko raz. Przecież saper albo pilot, jeśli chcą żyć, to nigdy nie mogą się pomylić, a jeżeli się mylą, to tylko raz. Gdy ktoś szuka swej tożsamości w oparciu o narkotyki, podobny jest do linoskoczka, który drżącą stopą stara się odnaleźć drogę na wysoko rozciągniętej linie. Tylko jeden krok źle obliczony i runie w przepaść na spotkanie bezsensownej śmierci i gapie nakarmią swoje oczy tym upadkiem. Niektórzy odurzeni narkotykami śpią sobie na schodach, w przejściach podziemnych, jak śmieci porozrzucane pod nogami przechodniów. Utrata czci i godności ludzkiej brzmi dla nich jak pochwała. Mają jeden cel: trwanie bez celu i bez sensu. A przecież życie obfituje w przyjemności i zdarzenia, o wiele bardziej urzekające, niż ów przereklamowany świat narkotycznych zwidów.
     Narkotyki są stosowane jako środki przeciwbólowe. Przynoszą one ulgę w cierpieniu, ale jednocześnie powodują uzależnienie. Pojawił się jednak problem zażywania narkotyków w celach pozamedycznych. Środki, które rzekomo poprawiają samopoczucie, mają bardzo złudne działanie. W trudnej sytuacji życiowej, a te zdarzają się wszędzie i każdemu, potencjalny narkoman wybiera drogę najłatwiejszą i najbardziej błędną. Jest to świat urojony, któremu towarzyszy błogostan. Człowiek oszukuje wtedy samego siebie. Tylko pozornie poprawiają się możliwości poznawcze, a w rzeczywistości narkotyk staje się wartością samą dla siebie i pochłania człowieka. Jeżeli niewolnik narkotyków nie zerwie z tym złem, umiera.
     W narkomanię wciągani są bardzo młodzi ludzie, często ze szkoły podstawowej, którzy mają w sobie jakąś wewnętrzną pustkę. Po narkotyk sięgają z różnych powodów: na skutek słuchanej muzyki, która rozdrażnia; z ciekawości, żeby zostać zaakceptowanym przez kolegów; z braku odwagi, by odmówić; gdy coś się nie powiodło oraz na znak protestu przeciw rodzicom lub nauczycielom. Młodzi, którzy nie zaznali ciepła rodzinnego w domu, są bardzo podatni na wpływy różnych patologicznych środowisk. Pierwsze zażycie bardzo często wiąże się z manifestacją przynależności do tej grupy. Nawet jednorazowe zażycie narkotyku stanowi poważne niebezpieczeństwo. Jeżeli sięga się po raz drugi lub trzeci, wtedy może to być początek końca. Narkoman w początkowej fazie uzależnienia umie dobrze ukryć swój nałóg. Gra podwójną rolę, umie zachować pozory. Zapytany o fakty, potrafi się wszystkiego wyprzeć. W tym bezwiednie pomagają mu rodzice. Wierzą w to, co ich dziecko powie. Prędzej przyjmują koncepcję problemów i nerwicy niż uzależnienia od narkotyków. Tymczasem uzależnienie robi się większe i mocniejsze. Człowiek, sięgając po narkotyk, ma zamiar osiągnąć stan przyjemnych doznań, zupełnie dla nas nie zrozumiałych. Faktycznie bardzo szybko staje się niewolnikiem narkotyku. Jeśli ktoś wszedł w nałóg narkotyczny, czyli uzależnił się fizycznie i psychicznie, zapłaci każdą cenę, by tylko zdobyć środek odurzający.
     Zaczyna się od klejów, rozpuszczalników, trawki, a kończy się na środkach syntetycznych. Narkotyki z grupy opiatowych, syntetyczne [sztuczne] środki pobudzające, chwilowo wzmagają wydolność organizmu, po czym, gdy przestają działać, następuje spotęgowane zmęczenie. Zmęczenie w naturalny sposób sygnalizuje pewną granicę wytrzymałości organizmu i nie można jej bezkarnie łamać. Jeżeli nie zaprzestanie się zażywania narkotyku, to organizm nie wytrzyma. Środki odurzające oddziaływują na dopaminę, naturalny enzym znajdujący się w mózgu. Pojawia się uczucie ciepła i mrowienia, niepokój myślowy, nadpobudliwość ruchowa, wrażenie euforii. Podwyższa się temperatura ciała i wzrasta ciśnienie krwi. W pewnych wypadkach temperatura ciała wzrasta nawet do 410C i dochodzi do przegrzania organizmu, a nawet do śmierci. Przy dłuższym zażywaniu narkotyku dochodzi do przestymulowania centralnego układu nerwowego. Korowe ośrodki mózgu i centralny układ nerwowy są systematycznie niszczone. Pojawia się uczucie zmęczenia, zaburzenia rytmu snu, uczucie lęku i niepokoju - po prostu mózg zostaje uszkodzony. Narkotyki i seks to dobrana para tylko do pewnego czasu. Potem następuje katastrofa. Narkotyk w porównaniu z alkoholem, o wiele bardziej zniewala, uzależnia i niszczy. Przedawkowanie może spowodować śmierć, a umiarkowane branie przez kilka lat powoli wyniszcza i szybko prowadzi do śmierci.
     Ten koszmar najlepiej opisują ci, którzy go doświadczyli. Młody człowiek relacjonuje: Zaznałem rozkoszy nieba, ale za cenę piekła. Mam świadomość, że wyglądam jak kościotrup. Straciłem na wadze 20 kilogramów. Nie mam apetytu. Nie mogę spać. Gdy jestem na głodzie, to nic mnie nie obchodzi, tylko ćpunek. W nocy oblewają mnie zimne poty, trzęsę się ze strachu, czuję, że mam jakieś majaki. Jestem ogromnie pobudzony, ręce mi dygoczą. Jak tylko zaćpam, to wówczas niczego się nie boję, nawet śmierci. Jest mi wszystko obojętne. Koszmar zaczyna się, gdy ćpunek przestaje działać. Czuję się jak zwierzę zerwane z łańcucha. Za ampułkę zabiłbym chyba człowieka. Myślałem, żeby ze sobą skończyć. Straciłem sens życia, moje plany wzięły w łeb, rodzina mną gardzi i nikt mnie nie rozumie. Jak długo można tak żyć?
     Każdy narkotyk powoduje ucieczkę od świata i potem świat realny przestaje być światem ciekawym. Uczuciowość, delikatność, zainteresowania, religia - zostają odsunięte na dalszy plan, bo najważniejsze są doznania narkotyczne. Wszystko jest nieważne, a cała uwaga i wysiłek skupia się na zdobyciu narkotyku. Zażywanie środków odurzających jest bardzo niebezpieczne, gdyż po odstawieniu ich zaczynają się straszne cierpienia psychiczne i fizyczne. Wskutek tego następują poważne zmiany w strukturze osobowości i psychice. Obniża się inteligencja, zanika pamięć i osłabia wola. Zaczyna się strach, rozdrażnienie, nerwowość, ogólne bóle całego ciała. Dla narkomana, narkotyk daje ulgę i przyjemność, a gdy go nie ma, przychodzi ogromne cierpienie. Nazywamy to ogólnie głodem narkotycznym. Odstawienie narkotyku jest bardzo bolesne; jest to prawdziwa tortura dla narkomana. Dla niego środek odurzający jest tym, czym dla zdrowego człowieka powietrze, woda, pokarm. Żeby żyć musi ćpać, ale ćpając musi powoli umierać.
     Jak poznać, że ktoś zażywa narkotyki? Objawy są podobne jak przy katarze, występuje niewyraźna mowa, nudności, zaczerwienione gałki oczne, dziwny oddech, słodki zapach włosów i ubrania, euforia, wybuchy śmiechu, wygląd jak po spożyciu alkoholu, wymioty, bóle stawów, mięśni i potworne osłabienie. Natomiast efektem zażywania narkotyków jest: uszkodzenie płuc, wątroby, mózgu, halucynacje, brak opanowania, urojenia i stany deliryczne, depresja, drgawki, śpiączka.
     Narkomania dotyczy szczególnie dzieci z rozbitych rodzin, zagubionej młodzieży, która odczuwa brak ciepła rodzinnego, miłości i akceptacji. Narkotyk niszczy wolę człowieka i uczucia. Narkoman nie zna miłości ani przyjaźni, a jedynym celem dla niego jest środek odurzający. Nie ma przyjaciół, rodziny, kolegów, zainteresowań. Tylko ćpanie i ćpanie - jednak przez dłuższy czas nie wytrzyma tego żaden organizm. Leczenie jest możliwe. Im szybciej rozpoznamy, tym szybciej wyleczymy. Wyleczenie z narkomanii jest bardzo trudne. Żeby wyleczyć, trzeba dać człowiekowi miłość. Leczenie polega na okazaniu im prawdziwej miłości. Ponadto musi nastąpić tzw. odtrucie organizmu. Jeśli jest dobra wola zerwania z nałogiem, odtrucie robi się w szpitalu środkami farmakologicznymi. Potem jest okres rehabilitacji, który polega na zmianie stylu życia, a praktycznie trzeba uczyć się stylu życia od nowa.
     Żeby uchronić dzieci od tych zgubnych i trudnych doświadczeń, trzeba przede wszystkim zacząć od rodziny i rodziców, aby zauważali dzieci i byli dla siebie dobrzy. Jeśli dorośli potrafią żyć według tego, co jest w dziesięciu przykazaniach i w Ewangelii, to jest mało prawdopodobne, że ich dzieci wejdą w patologiczne środowiska. Po prostu trzeba się sobą nawzajem interesować. Narkomania dotyczy coraz większej liczby osób z rodzin rozbitych i uzależnionych od różnych nałogów. Młodzi bez trudu znajdują drogi do handlarzy białą śmiercią. Natomiast rodzice i nauczyciele ciągle stosują metodę - „głowa w piasek”. Zareagują dopiero wtedy, gdy tragedia zapuka do ich domów.
     Zwykle zaczyna się niewinnie: z nudów, ciekawości, poczucia beznadziejności, ale najczęściej z braku zrozumienia i poparcia u rodziców i najbliższych. Zażywanie narkotyków ma na celu pozorne uspokojenie się, zagłuszenie lęków, zapomnienie o trudnościach. Mówią, że narkotyk daje „szczęście i kolorowe sny”. - SZCZĘŚCIE JEST SZTUCZNE, A KOLOROWYCH SNÓW NIE MA. Trudności nie znikają, uspokojenie jest chwilowe, a lęki nasilają się. Dlatego narkomani szukają coraz silniejszych środków. Organizm natomiast przyzwyczaja się do dawki narkotyku. Z czasem „prochy” stają się niezbędne do życia. Narkoman odczuwa wtedy głód narkotyczny. Zrobi wszystko i za wszelką cenę dla zdobycia śmiertelnego „szczęścia”. Poza narkotykiem nic dla niego nie istnieje. Narkomania jest samobójstwem na raty. Narkoman przeważnie zostaje zarażony wirusem HIV. W konsekwencji dochodzi do młodzieńczej śmierci. Środek odurzający miał dać wolność i szczęście, a daje niewolę i śmierć. Głównym powodem narkomanii wśród młodych jest to, że nie doświadczyli oni miłości od dorosłych i nie akceptują siebie. Przyczyną tej choroby nie są dzieci i młodzież, ale dorośli. Handlarze i deprawatorzy w swoim chorym myśleniu wyszukali sobie sposób zarabiania pieniędzy przez uzależnienie młodego człowieka od narkotyku i to właśnie oni są odpowiedzialni za tę katastrofę. Przecież dziecko samo z siebie jest niewinne i czyste, bo nikt nie rodzi się narkomanem. Trzeba zrozumieć dzieci i młodzież oraz dać im odczuć, że są wspaniali, że ktoś się nimi interesuje. Trzeba dawać młodym ludziom Jezusa, to deprawatorzy na nich nie zarobią. Wróć do Boga, a twoje życie będzie ocalone!