Świeca łez narodu polskiego

W 1928 r. nakładem Drukarni Loretańskiej, mieszczącej się wówczas przy ulicy Tamka 46 w Warszawie, ukazała się niewielka broszurka, o istnieniu której do niedawna nie wiedziały nawet siostry loretanki…
     Hasło „świeca piusowa” niewiele mówi dzisiaj również tym, których żywo interesuje historia naszej Ojczyzny. Niewiele też mówiło warszawiakom żyjącym w czasach bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego. Zapewne z tego względu założyciel Drukarni Loretańskiej postanowił wydać broszurkę, w której zamieścił kazanie ks. bp. Józefa Pelczara (dzisiaj świętego) wygłoszone w 1920 r. podczas uroczystości wprowadzenia owej świecy do katedry warszawskiej. Kazanie to – jak napisał we wstępie do broszurki bł. ks. Ignacy – daje obraz historii i znaczenia tej świecy. Dla nas zaś dzisiaj znamienne jest to, że przesłanie bp. Pelczara, choć wygłoszone prawie 100 lat temu, nadal pozostaje zaskakująco aktualne.

Przyjaciel Polaków
     Historia świecy piusowej rozpoczęła się ponad 150 lat temu, 29 czerwca 1867 r. w bazylice św. Piotra w Rzymie. Tego dnia papież Pius IX włączył do grona świętych Jozafata Kuncewicza, arcybiskupa unickiego działającego na ziemi białostockiej, na terenie kraju, którego w owych czasach nie można było znaleźć na mapie Europy. Gdy po uroczystości kanonizacyjnej podano papieżowi świecę, którą zgodnie z ceremoniałem zapalono na cześć nowego świętego, ten przekazał ją posługującemu przy ołtarzu prałatowi, mówiąc: „Zanieście tę świecę do Kolegium Polskiego, niech tam tak długo zostanie, aż ją z sobą do wolnej Warszawy zabiorą”.
     Papież Pius IX nigdy nie wątpił, że naród polski odzyska niepodległość, często też w rozmowach z polskimi księżmi do tego nawiązywał. „Łzy Polaków – powiedział po uroczystości kanonizacyjnej – spadną kiedyś na głowy nieprzyjaciół waszych, jak żarzące węgle, i poparzą śmiertelnie wrogów ludu mego. Zniszczy Bóg mocarstwa triumfujące dziś nad wami, bo łzy wasze wołają o pomstę do nieba”.
     „Ja wierzę, że Ojczyzna wasza zmartwychwstanie – mówił innym razem – zjednoczy się nie tylko w trzech swoich częściach, ale i w miłości, i stanie się potężną, bo wielkie są jej przed Bogiem i ludzkością zasługi. Wstanie Polska wasza w chwale. Ufajcie i służcie wiernie Bogu, znosząc mężnie prześladowanie, jak na naród męczeński przystoi”.
     Pięćdziesiąt trzy lata musiała czekać świeca piusowa w Kolegium Polskim w Rzymie, lecz w końcu doczekała się spełnienia prorockich słów papieża i w asyście dwóch polskich kardynałów przybyła do stolicy niepodległej Polski.

Znaczenie świecy
     „Czemże tedy ta świeca? – pytał biskup Pelczar w katedrze warszawskiej. – Jest jakby kaznodzieją nawołującym naród do pokuty i do pracy. Kiedy Chrystus Pan wywiódł z grobu Łazarza, kazał zdjąć z niego całuny grobowe. Podobnie i dziś, wskrzesiwszy Polskę do nowego życia, żąda od wszystkich jej synów, aby zamiast szat grobowych ubrali ją w suknię nową, z cnót chrześcijańskich uszytą. Szatami grobowymi są grzechy i wady narodu; zarówno stare, które nieprzyjaciołom dopomogły wtrącić go do grobu, jak i nowe, które ostatnia wojna rozmnożyła; a do szat tych nowych zaliczam tę obojętność dla religii u wielu – u niektórych nawet zupełne niedowiarstwo – i ten zanik moralnego poczucia u wielu, i tak łatwe przyjmowanie przewrotnych haseł czy strajków, i tę niechęć niektórych braci do braci, i tę nieufność ludu do pasterzy jego, i to zdziczenie młodzieży, i tę brzydką chciwość, posuwającą się aż do lichwy, defraudacji i kradzieży, aż do rabunku i bandytyzmu, i ten wzrost ohydnej rozpusty – zwłaszcza po miastach – i rozprzężonych małżeństw – słowem, wielką deprawację społeczeństwa”.
     „Strzeżmy się samolubstwa, prywaty i ambicji – wołał biskup Pelczar na koniec swojego kazania – strzeżmy się lenistwa, apatii i zniechęcania się, strzeżmy się zbytku, sknerstwa dla dobrych celów i marnotrawstwa publicznego grosza. Pszczoły pracują zgodnie i według pewnego planu na pożytek swego ula, a nie masz między nimi kłótni ni strajków, ni buntów. Tak pracować winni wszyscy, którzy szczerze miłują Ojczyznę, by tę matkę uszczęśliwić, a nie siebie tylko. Jeżeli zaś w państwie stronnictwa być muszą, niech one myślą najprzód o Ojczyźnie, a potem o sobie. Niech będą skore do porozumień i ustępstw. Natomiast strzeżmy się egoizmu partyjnego czy stanowego, strzeżmy się niezgody i zaciekłości w walkach stronnictw o władzę i znaczenie, strzeżmy się tej drażliwości, która, przemieniając ludzi w osy, umie tylko kłuć ostrym żądłem, a nie wyrabia miodu miłości i zgody. Strzeżmy się tej niesprawiedliwości, która nieraz na mężów prawych i około Ojczyzny zasłużonych miota kamienie, przeto że do innego należą obozu!”.

Dalsze losy
     Świeca piusowa, zgodnie z wolą papieża, miała być zapalana w katedrze warszawskiej co roku, po procesji rezurekcyjnej. Losy naszego kraju jednak znów potoczyły się nieszczęśliwie i w 1939 r. świeca została przeniesiona do kaplicy seminaryjnej przy ul. Krakowskie Przedmieście. Tylko dzięki temu dotrwała do naszych czasów, bowiem – jak wiadomo – katedra w czasie wojny legła w gruzach. O samej świecy i papieskim życzeniu zupełnie zapomniano. Dopiero niedawno o jej istnieniu przypomniał Polakom ks. Wiesław Kądziela. On też zaproponował, by została zapalona w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Tak się też stało. Półtorawiekową świecę, poddaną uprzednio niezbędnym zabiegom konserwatorskim, zapalili prezydent Andrzej Duda oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski ks. abp Stanisław Gądecki podczas Mszy świętej z okazji Święta Dziękczynienia – „Dziękujemy za Niepodległość” – celebrowanej w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie 3 czerwca br.

Dorota Krawczyk