Wartość cierpienia i śmierci Chrystusa

     Dane biblijne i historyczne na temat śmierci Chrystusa, które omówiliśmy podczas poprzednich katechez, były przedmiotem refleksji Kościoła wszystkich czasów, począwszy od pierwszych Ojców i Doktorów, od Soborów ekumenicznych i wielkich teologów różnych szkół, które powstały i rozwinęły się na przestrzeni wieków, aż po dzień dzisiejszy.
     Głównym przedmiotem studiów i badań było i jest znaczenie męki i śmierci Pana Jezusa w odniesieniu do naszego zbawienia. Osiągnięte w tym zakresie rezultaty pomogły nam zrozumieć lepiej tajemnicę Odkupienia, a także ukazały w nowym świetle tajemnicę ludzkiego cierpienia, odkrywając w nim nowe wymiary wielkości, celowości i płodności, które zrodziły się z porównania, a nawet związania go z krzyżem Chrystusa.
     Spójrzmy przede wszystkim na Tego, który wisi na krzyżu i zapytajmy: kim jest ten Cierpiący? Jest Synem Boga: prawdziwym człowiekiem, ale również prawdziwym Bogiem, jak wiemy z Wyznań wiary. Symbol Nicejski na przykład głosi: „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego […] który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił […] przyjął ciało […] został umęczony”. Sobór Efeski natomiast podkreśla, że „Słowo Boże cierpiało w ciele”.
     Dei Verbum passum carne: oto wspaniała synteza wielkiej tajemnicy Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa, którego ludzkie cierpienia należą do natury ludzkiej, lecz zawsze muszą być odnoszone, podobnie jak wszystkie Jego uczynki, do Osoby Boskiej. Jest więc w Chrystusie Bóg, który cierpi!
     Jest to prawda wstrząsająca. Już Tertulian pytał Marcjona: „Czyż jest tak niemądre wierzyć w Boga, który narodził się z Dziewicy, i to w ciele, i który przeszedł przez upokorzenia natury?… Przyznaj, że jest mądrością Bóg Ukrzyżowany”.
     Teologia uściśla, że wszystko, co możemy odnieść do Boga jako Boga — poza tym, co odnosimy doń posługując się antropomorficzną metaforą, mówiąc np. o Jego cierpieniu, o Jego żalu, itp. — Bóg urzeczywistnił w swoim Synu, w Słowie, które w Chrystusie przybrało ludzką naturę. A jeśli Chrystus jest Bogiem, który cierpi w ludzkiej naturze jako prawdziwy człowiek zrodzony z Maryi Dziewicy i wystawiony na problemy i zgryzoty będące udziałem wszystkich ludzi, On sam, jako Słowo, Osoba Boska, nadaje nieskończoną wartość swemu cierpieniu i śmierci, które dzięki temu przekraczają tajemniczą granicę rzeczywistości Bosko-ludzkiej i zbliżają się — nic jej nie ujmując — do chwały i nieskończonego szczęścia Trójcy Przenajświętszej.
     Niewątpliwie w swej istocie Bóg sytuuje się ponad horyzontem cierpienia Bosko-ludzkiego, lecz męka i śmierć Chrystusa przenika, rehabilituje i uszlachetnia wszelkie cierpienia człowieka, ponieważ poprzez wcielenie Chrystus wyraził swoją solidarność z ludźmi, którzy powoli osiągają jedność z Nim w wierze i w miłości.
     Syn Boży, który przyjął ludzkie cierpienie, jest więc Boskim wzorem dla wszystkich cierpiących, a zwłaszcza dla chrześcijan znających i przyjmujących w duchu wiary znaczenie i wartość krzyża. Słowo Wcielone zgodnie z planem Ojca cierpiało, abyśmy mogli „iść za Nim Jego śladami” (por. 1 P 2,21). Cierpiał i nauczył nas cierpieć.
     Najbardziej uderzającym znamieniem męki i śmierci Chrystusa jest całkowita zgodność z wolą Ojca, w duchu owego posłuszeństwa, które zawsze uważane było za najbardziej charakterystyczną i najważniejszą cechę ofiary.
     Św. Paweł mówi, że Chrystus „stał się posłuszny aż do śmierci krzyżowej” (por. Flp 2,8), osiągając w ten sposób najwyższy stopień kenozy zawartej we wcieleniu Syna Bożego, w przeciwieństwie do nieposłuszeństwa Adama, który pragnął być „na równi” z Bogiem (por. Flp 2,6).
     „Nowy Adam” dokonał w ten sposób odwrócenia losu człowieka (recirculatio, jak mówi św. Ireneusz): „On istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie” (Flp 2,6-7). List do Hebrajczyków powtarza tę samą myśl: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,8). Ale to On sam, jak mówią Ewangelie — zarówno w życiu, jak i w śmierci — ofiarował siebie Ojcu w pełni posłuszeństwa: „Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty!” (Mk 14,36). „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46). Św. Paweł podsumowuje to wszystko mówiąc, że Syn Boży, który stał się człowiekiem, „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8).
     W Getsemani widzimy, jak bolesne było to posłuszeństwo: „Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!” (Mk 14,36). W tym momencie Chrystus przeżywa agonię duszy, która jest o wiele boleśniejsza od agonii ciała, na skutek wewnętrznego konfliktu między „najwyższymi racjami” męki, zawartej w planie Bożym, a faktem, że Jezus z niezwykłą wrażliwością swej duszy zdaje sobie sprawę, jak ogromna jest brzydota grzechu, który zdaje się na Niego spadać: On, który prawie stał się „grzechem” (czyli ofiarą grzechu), jak mówi św. Paweł (por. 2 Kor 5,21), aby w Nim dokonało się zadośćuczynienie za grzechy wszystkich. Tą drogą Jezus zbliża się do śmierci jako najwyższego aktu posłuszeństwa: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46), ducha — a zarazem podstawę Jego ludzkiego życia.
     Cierpienie i śmierć są ostatecznym wyrazem całkowitego posłuszeństwa Syna wobec Ojca. Hołd i ofiara posłuszeństwa Słowa Wcielonego są godnym podziwu urzeczywistnieniem synowskiego oddania, które począwszy od tajemnicy Wcielenia dociera i przenika do tajemnicy Trójcy Przenajświętszej! Poprzez doskonały hołd posłuszeństwa Jezus Chrystus odnosi doskonałe zwycięstwo nad nieposłuszeństwem Adama i wszelkimi formami buntu, które mogą rodzić się w ludzkim sercu, zwłaszcza pod wpływem cierpienia i śmierci, tak że i w tym momencie można powiedzieć, iż „gdzie […] wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20). Jezus naprawił nieposłuszeństwo, które zawsze jest obecne w ludzkim grzechu, przez co stało się zadość ludzkiej sprawiedliwości.
     W całym dziele zbawienia, które dokonało się poprzez mękę i śmierć krzyżową, Jezus wyraził w sposób najwyższy miłość Boga dla ludzi, która jest źródłem tak Jego ofiary, jak planu Bożego.
     „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem” (Iz 53,3), Jezus ukazał całą prawdę zawartą w proroczych słowach: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Stając się „Mężem boleści”, ustanowił nową solidarność Boga z cierpieniami ludzi. Odwieczny Syn Boga, zjednoczony z Nim w wiecznej chwale, stając się człowiekiem, absolutnie nie domagał się przywilejów ziemskiej chwały ani uwolnienia od bólu, lecz wstąpił na drogę krzyża, wybrał cierpienia nie tylko fizyczne, ale i moralne, które towarzyszyły Mu aż do śmierci: wszystko to uczynił z miłości do nas, aby pokazać ludziom swoją miłość, zadośćuczynić za ich grzechy i z rozproszenia doprowadzić ich do jedności (por. J 11,52). Wszystko — bowiem miłość Chrystusa była odbiciem miłości Boga do ludzi.
     Dlatego św. Tomasz może stwierdzić, że pierwszym argumentem stosowności, wyjaśniającym wyzwolenie człowieka przez mękę i śmierć Chrystusa, jest fakt, że „człowiek dzięki niej poznał, jak bardzo Bóg go kocha. Poznanie to wywołało z kolei miłość człowieka ku Bogu, a na tym polega pełnia zbawienia”. W tym miejscu święty Doktor cytuje św. Pawła apostoła, który pisze: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8).
     W obliczu tej tajemnicy możemy powiedzieć, że bez cierpienia i śmierci Chrystusa miłość Boga dla ludzi nie ukazałaby się w całej swojej głębi i wielkości. A z drugiej strony, cierpienie i śmierć stały się dzięki Chrystusowi zachętą, bodźcem, powołaniem do miłości bardziej wielkodusznej, tak jak to się działo w życiu licznych świętych, których słusznie możemy nazwać „bohaterami Krzyża”, oraz w życiu innych ludzi, znanych i nieznanych, którzy potrafią uświęcić ból, stając się odbiciem bolesnego oblicza Chrystusa. W ten sposób jednoczą się oni z Jego ofiarą odkupieńczą.
     Należy dodać jeszcze, że w swoim człowieczeństwie złączonym z Bóstwem, które dzięki całemu bogactwu miłości i posłuszeństwa mogło pojednać człowieka z Bogiem, Chrystus został ustanowiony jedynym Pośrednikiem między ludzkością i Bogiem, na poziomie daleko wyższym niż święci Starego i Nowego Testamentu, a nawet sama Najświętsza Panna, których prosimy o pośrednictwo i których pomocy wzywamy.
     Stajemy zatem w obliczu naszego Odkupiciela, Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, który umarł dla nas z miłości i w ten sposób nas zbawił.
     Święta Katarzyna Sieneńska w jednej ze swoich obrazowych i wyrazistych metafor porównuje Go do „mostu nad światem”. Tak, jest On rzeczywiście Mostem i Pośrednikiem, ponieważ poprzez Niego spływają na ludzi wszelkie dary nieba i wznoszą się do Ojca wszystkie nasze westchnienia i błagania o wyzwolenie. Wraz z Katarzyną i wieloma innymi „Świętymi Krzyża” skupmy się wokół naszego pełnego słodyczy, miłosiernego Odkupiciela, którego Święta ze Sieny nazwała Chrystusem-Miłością. Jego przebite Serce jest źródłem naszej nadziei i pokoju.
Jan Paweł II
19.10.1988
Jan Paweł II: