Eliot

Gorzka od labiryntów droga do hotelu,
luksusowego Emaus, gdzie czekał dobry Bóg,
stawała się zbyt ciężka dla moich chorych stóp,
była grobem ukrytym w bukiecie gerberów.

W kawiarni "Kryształowa" wydrążeni ludzie
scałowywali zapach Anglii ze stolików,
myślałem o psalmistach żydowskich kantyków,
zabijali dzieciństwo, przynosili grudzień.

Starość jest, moi drodzy, życiem akrobaty,
bywają dni obrzmiałe jakby od amoku,
gdy jesteście gotowi tkankę czekolady

scalić własnymi kośćmi - i przywrócić spokój,
ja wyłupiłem oczy bez poczucia straty,
bo oślepłem w momencie oddawania skoku.

9.07-10.07.2007r.