Wiersze

Wyrastają z bólu
choć przychodzą w śpiewie.
Zawsze nieoczekiwanie
jak spóźniona miłość,
nagle
jak przedwczesna śmierć.
Niezrażone prozą
siadają przy mnie
w autobusie
albo w kościele
szepczą mi do ucha...
Czasem niecierpliwie
uderzają w sen,
który nagle pęka
pod ciężarem myśli.
Łagodnym westchnieniem
porywają duszę
w nagłe zapatrzenia,
gdzie wzrok nie dotyka,
gdzie czas
nie mieści się w czasie ...
Wzrastają ogrodem słów,
muzyką zamyśleń
na przystankach lotu
ku prawdzie.

Z tomiku: "Dotknąć nieba..."