Nie przegwizdać życia - część 2

Mala Tereska
     Do monumentalnej Betlejemskiej katedry wchodzi sie przez drzwi wysokosci120. Malosc i wielkosc. Tak komentuja to rozni ludzie. Tak, trzeba byc malym i wielkim jednoczesnie, by skutecznie pracowac na misjach. Marzeniem malej Tereski z Lisieux byla praca w Wietnamie. Zglosila sie chetnie, gdy tylko sie dowiedziala, ze powstaje nowy dom Karmelitek w tej francuskiej kolonii. Jakis czas po tym zgloszeniu doszla ja wiadomosc, ze jest nieuleczalnie chora. Od tej pory wszystkie cierpienia poswiecala za misjonarzy. Miala kilku takich anonimowych braciszkow i siostrzyczek za ktorych nie tylko sie modlila ale tez pisala do nich serdeczne listy, ktorych tak czasem nam tu brakuje na misjach. Ten „kontakt zwrotny”, to sprawa o ktora mocno zabiegam i niniejsza opowiescia prosze. Niejedna wazna inicjatywa zalezy od prostych zdrowasiek, ktore sa wypowiadane tam gdzies w dalekiej dla nas ale jakze bliskiej sercu Polsce.

Marcin Torres
     W gronie wspomnianych Dominikanow, ktorzy tak wiele uczynili dla ewangelizacji Nowego Swiata wymienie hiszpanke Roze i mulata Marcina z miasteczka Lima w Peru. Nie byli oni naukowcami ani bogaczami a jednak ich fortuna bylo kochajace serce. Marcin uzyskal dla siebie wolnosc i jako szanowany felczer-cyrulik przeznaczyl ogromne ilosci pieniedzy na wykup niewolnikow. To wiek 16 moze 17. W tym czasie nikomu nie snilo sie o zniesieniu handlu niewolnikami ale wlasnie ten prosty fryzjer i mala krawcowa z Limy zrobili cos wiecej. Osmieszyli te akcje kupujac niewolnikow tylko po to by dac im wolnosc. To byla nie prosta akcja, oni kochali swych podopiecznych i przez to przyblizali im „Boga Bialych”’ ktorego w innej sytuacji zamiast poznawac, musieliby nienawidziec.

Juan Diego
     Podobny cud nawrocenia Indian, dokonal sie dzieki malemu analfabecie, Indianinowi Diego, ktory napotkawszy w gorach piekna kobiete, przekonal swoich wspolbraci Indian, by przychodzili do niej do Guadelupe i by przyjmowali chrzest, nie dlatego, ze tak sie podoba znienawidzonym najezdzcom Hiszpanom ale wlasnie dlatego, ze o to prasila „Piekna Pani”. Dar przekonywania, to tez cecha misjonarza. Trzeba byc czlowiekiem autentycznym i szczerym. Tubylcy szybko wyczuwaja wszelki falsz i do faryzeuszy nie przyjda.

Uganda – Karol Lwanga
     Innym malutkim – tubylczym misjonarzem byl Karol Lwanga, Ugandyjczyk. Podobno w chwili gdy umieral z rak „zboczonego” krola Mwanga, w towarzystwie 16 chlopcow, ktorzy byli przygotowywani jako „ofiary dla molestowania” jeszcze zdarzyl nawrocic dwu straznikow i ochrzcic ich znajdujac sie w wiezieniu. W tym momencie w Ugandzie bylo juz kilka tysiecy ochrzczonych katolikow lecz po jego smierci ich ilosc zaczela wzrastac z dnia na dzien. Powiada sie dzis, ze te miliony chrzescijan, ktorzy dzis mieszkaja w Afryce to owszem zasluga wielu misjonarzy z Europy, ktorzy zaryzykowali swe zycie mieszkajac i pracujac w trudnym klimacie. Wielu z nich oddalo swe zycie nie tylko broniac wiary lecz jako ofiary nienawisci rasowej. Tym niemniej uwaza sie dzis, ze rozkwit chrzescijanstwa w Afryce to poklosie meczenstwa malego Karola.

Wasyl Blazenny i jemu podobni
     Opowiedziec o duchowosci wschodnich chrzescijan sprawa w miare trudna. Slowianie to ludzie z tej samej grupy jezykowej co Polacy. Na wschodzie jednak, majac za soba 400 lat niewoli tatarskiej a takze duchowe pokrewienstwo z greckim Bizancjum Rosjanie maja atawistyczna nienawisc do katolicyzmu i duzy dystans do cywilizacji Zachodniej. Z drugiej strony poprzez reformy Piotra Wielkiego zafascynowanego Zachodem i Katarzyny Wielkiej, ktora byla Niemka i zawsze z trudem rozmawiala po rosyjsku, a takze po wchlonieciu polowy polskiego terytorium sila rzeczy Rosja znalazla sie w kregu oddzialywania kultury europejskiej i katolickiej wiary.
     Dialog trwa i mozna dzis dostrzec, ze rowniez Europa na skutek Rewolucji Pazdziernikowej przyjawszy fale emigracji rosyjskiej okazuje zainteresowanie i fascynacje sposobem bycia i religijnoscia Rosjan.
     Cecha charakterystyczna dla kultur Wschodu jest specyficzny stosunek do „wykletych” do pariasow, czy jak sie ich dzis nazywa Bomzy(bezdomni).
     To gatunek ludzi, ktorymi sie owszem pogardza ale tez przypisuje sie im pewne mistyczne czy magiczne wlasciwosci. Obrazic takiego czlowieka, nie dac mu ofiary to moze skutkowac przeklenstwem dla skapca. Totez zabobonni Rosjanie fascynowali sie zawsze tzw. Jurodiwymi. W grupie takich „Glupcow dla Chrystusa” trafiaja sie ludzie z wyzszych sfer, ktorzy z tych lub innych przyczyn znalezli sie na ulicy. Kraza o nich legendy. W ich grupie blogoslawiony Izaak czy tez Wasyl Blazenny, ktorzy potrafili tak jak Stanczyk wplywac na cara(zwlaszcza Iwan Gozny byl zabobonny).
     Popularna swieta w Rosji jest Ksenia Petersburska, ktora w mlodosci straciwszy meza zaczela ubierac sie w jego ubrania i podawac sie za Andrzeja. Widywano ja na rynkach, cmentarzach i w kosciolach. Noce spedzala „tanczac z ceglami”, na budowach nowych cerkwi. Po takim tancu robota szla ponoc jak po masle. Ksenia przepowiedziala nagla smierc carycy Katarzyny i wiele innych zdarzen.
     Zabobonny jest tez stosunek do tzw. Starcow, ktorzy nie majac zadnego wyksztalcenia ani nawet swiecen kaplanskich moga przyjmowac spowiedz i dawac porady nawet imperatorom. Taka byla historia Griszy Rasputina, ktory ponoc dlugo praktykowal u syberyjskich buddystow i szamanow. Jeszcze ciekawsza jest historia Blazennego Kuzmy, za ktorego podobno podawal sie imperator Aleksander, zmarly w niewyjasnionych okolicznosciach w 1929 roku w Taganrogu i rozpoznany przez wielu po latach jako „Starzec Kuzma” lekarz i kaznodzieja w Syberii.

Gnicie – Beyzym
     Powiadaja, ze misje to cos podobnego jak gnicie ziemniakow w ziemii. Ziemniak matka zmienia sie w nawoz ale obok pojawiaja sie nowiutkie kartofelki. Pierwsi misjonarze powinni zgnic. Ich losy bywaja tragiczne ale bez tego nawozu nie ma urodzaju. Chodzac po Rzymie predzej czy pozniej zauwazysz, ze ilosc meczennikow, o ktorych informuja na kazdym kroku przewodnicy i notatki w kosciolach to liczba ktora trudno sobie wyobrazic. Tysiace w czasach Nerona setki tysiecy w czasach Decjusza. Kazda ulica pokropiona krwia. Nic dziwnego, ze wlasnie tutaj na wzgorzach watykanskich gdzie chrzescijanstwo tak obficie przynosilo Bogu kolejne swoje ofiary, ma swoja stolice. Rzym nie przestaje byc kolebka chrzescijanstwa glownie z tej przyczyny. Pan Jezus przepowiedzial Piotrowi, ze gdy sie zestarzeje zabiora go i „powioda tam dokad on nie chce”.
     Tak sie wlasnie stalo i tak bywa do dzis. Dla wielu Polakow Rosja, Syberia, Kazachstan, to miejsca meczenstwa, ostatnie miejsca do ktorych by sie chcieli wybrac.Dzis jednak pomimo zadawnionych ran i zlych asocjacji nadal z Polski jada w te strony osoby duchowne, by uczcic pamiec swoich meczennikow i upomniec sie o owoce duchowe tamtej ofiary, jak zreszta to pieknie przepowiedzial Slowacki w swojej ksiazce (zakazanej w PRL-u) Anhelli.
     W swoim kazaniu na Podlasiu i na wielu misyjnych katechezach powolywalem sie na postawe ksiedza Jozefa Beyzyma, ktory majac 40 lat zdecydowal sie na wyjazd na misje. Dlugo prosil, by go wyslano na Sachalin ale jako obywatel austriacki mial na to male szanse, jako jezuita jeszcze mniejsze, zakony katolickie w 19 wieku w Rosji byly zabronione. Tym nie mniej uparty Jozef otrzymal zgode na wyjazd...na Madagaskar. Ponoc przed wyjazdem, kierujac sie porada innych misjonarzy poprosil o usuniecie wszystkich zebow. Wszystkie byly zdrowe, ale w Afryce choroby zebow bywaly w wielu wypadkach przyczyna infekcji, (bez szans na leczenie) i smierci.
     W tamtych czasach wyjazd na misje byl decyzja na cale zycie. Sam slyszalem z ust amerykanskiego misjonarza slowa „once missionary – ever missionary”.
     Majac przyklad blog. Jozefa ja przywoluje na misje ludzi wszystkich pokolen, nie tylko mlodych ale i tych sredniego wieku. Zdarzalo sie, ze ktos przyjechal na misje i wkrotce zmarl.
Tak bylo np. w Pietropawlowsku Kazachskim. Przelozona przyjechala z Krakowskich Lagiewnik na pogrzeb wspolsiostry i...sama pozostala, by tam na jej miejscu pracowac.

Kolyszkina-Doherty
     Piekny misyjny wzor dla swieckich pozostawila po sobie rodowita Rosjanka, ktora na emigracji zapoznala sie z pewnym holenderskim hrabia i po latach nieporozumien malzenskich zamieszkala samotnie w Kanadzie. Tam poczatkowo parala sie dziennikarstwem (opisywala mrozace krew w zylach zdarzenia z wojny domowej w Hiszpanii), potem by wyzyc podjela sie pracy kelnerki, co wzbudzalo podziw i wielu klientow przychodzilo do baru w ktorym posluguje „rosyjska hrabina”. W spadku po mezu pozostal jej tytul i katolickie wyznanie, ktoremu pozostala wierna. Jej posluga wsrod bezdomnych daje jej podobny charyzmat do Matki Teresy. Jej rosyjskie pochodzenie przydaje jej posludze pewne charakterystyczne rysy.
     Organizuje ona w Kanadzie ruch „Dom Madonny”, w ktorym praktykuje tzw. „Mechanizm Pustyni”. W zorganizowanych przez nia pustelniach wolontariusze z ruchu Madonny po pracy wsrod biednych mieli poscic i odpoczywac w malych drewnianych chatkach na odludziu (najlepiej w lesie), by w harmonii z Bogiem i przyroda dzialac dalej. Takie syberyjskie podejscie bardzo spodobalo sie w Kanadzie i dzis duchowni synowie i corki Kolyszkinoj-Doherty maja swoja filie w Magadanie na Syberyjskiej Kolymie. Sa tam bardzo potrzebni. Misje moga miec i taka forme. Kolyszkina powrocila z wygnania na ojczysta ziemie poprzez kanadyjczykow, ktorych sobie wychowala nie podejrzewajac nawet, ze zrobia tak wiele dobra w jej ojczyznie dla dusz ludzkich. Taka sobie powracajaca fala.

Egzarcha Fiodorom
     Fiodorov choc Rosjanin to dziecinstwo i mlodosc spedzil w Europie. Otrzymal glebokie studia teologiczne. Byl pochloniety idea jednosci chrzescijan i czynil co tylko mogl na wygnaniu a potem w ojczystej ziemii, by do kosciola katolickiego mogli powracac Rosjanie, bez pietna na duszy, ze zdradzaja Prawoslawie.
     Udalo mu sie nawiazac przyjacielskie stosunki z Patriarcha Tichonem i doprowadzic mlody kosciol Rosjan Katolikow wschodniego obrzadku do statusu rejestrowanej wspolnoty z kilkoma kwitnacymi parafiami w Moskwie, Petersburgu i nawet pod Charkowem.
     Jak wielu Rosjan tych czasow mial pewne awersje co do Polakow i innych kaplanow obrzadku lacinskiego ale wlasnie wiernosc slowianskiej tradycji czynila go legitymnym katolikiem w srodowisku „rosyjskich patriotow”.
     Poprzez zwiazki w kregu arystokratow i obecnosc kilkoro kaplanow z grupy staroobrzedowcow udalo mu sie zarejestrowac u Stolypina grupe „staroobrzedowcow wiernych Stolicy Apostolskiej”. Tak sie oficjalnie nazywal kosciol Rosyjsko-Katolicki, ktory „de jure” nadal istnieje i jest to jeden ze znakow tryumfu na niebie tego czlowieka, ktory uparcie zwlekal z przyjeciem sakry biskupiej i wielokroc otarl sie o palme meczenstwa.

Sw. Doktor Gaaz
     Wsrod swietych misjonarzy wymienie jeszcze jedna swiecka osobe. Co ciekawe za swietego uwazali go prosci ludzie w Rosji nie tylko katolicy. Pierwszymi kto wpadl na pomysl, by kanonizowac doktora Fridricha(Fiodora) Gaaza, byli wlasnie prawoslawni. Gdy sprawa doszla do Patriarchy okazalo sie, ze ten swiatobliwy czlowiek, ktory zorganizowal zakon prawoslawnych siostr milosierdzia i sponsorowal ich dzialanosc w wielu moskiewskich szpitalach w polowie 19 wieku, nigdy nie przestal byc katolikiem i do konca swoich dni byl starosta kosciola sw. Piotra i Pawla, ktory obecnie znajduje sie na per. Marchlewskiego w samym centrum Moskwy i zadna miara wladze nie chca katolikom tego budynku zwracac.
     Doktor Gaaz ma pomnik w Moskwie. Zasluzyl go sobie tym, ze jak Kosma i Damian majac wielkie pieniadze dzielil je z biednymi. Uzyskal dla wiezionych przywilej, by na noc zdejmowano im kajdany z nog. Na swe wlasne pieniadze zamienil w wielu szpitalach wieziennych kamienne podlogi (sluzace tez jako lozka na noc) na drewniane.
Nie byl zakonnikiem ani kaplanem. Uczynil jednak wiele, by kosciol katolicki ukazac z tej lepszej strony niz to sie zwykle czyni w Rosji.

Ks. Pranajtis
     Powinienem opowiedziec kilka slow o Turkiestanie skad pisze. Juz wspomnialem, ze misjonarzowali tu w sredniowieczu Franciszkanie. Posrod najnowszych jednak zdarzen chce sie zajac dzialalnoscia dwu kaplanow z trudnych czasow rosyjskiego przewrotu.
     W Taszkiencie zyl i pracowal znany rosyjski chirurg polskiego pochodzenia Wojno-Jasieniecki, ktory po smierci malzonki zostal prawoslawnym mnichem a z czasem Biskupem o imieniu Lukasz. Pracowal jak sie domyslam w klinice naprzeciw kosciola i podtrzymywal stosunki z naszymi kaplanami. Tak przynajmniej wynika z akt sledczych.
     Ogloszono go niedawno swietym kosciola Prawoslawnego za jego swiadectwo wiary w czasach sowieckich. Na ikonach ma duza biskupia mitre a obok widnieja chirurgiczne narzedzia, ktore niewtajemnniczony czlowiek moglby przyjac za narzedzia meczenstwa.
     Kolega Lukasza mogl byc Justyn Pranajtis wybitny znawca problematyki zydowskiej. Wykladowca jezyka hebrajskiego w Akademii Duchownej w Petersburgu, ktorego dysertacja o rytualnych mordestwach przyczynila mu rozglosu na calym swiecie. Te broszurke napotkalem przypadkowo w naszej seminaryjnej bibliotece. Zadna miara nie moglem marzyc, ze los zetknie mnie z postacia ks. Justyna tak blisko. W papierach jego nastepcy znalazlem notatke, ze zamierza przeniesc cialo ojca Justyna zgodnie z jego testamentem z miejscowego cmentarza do koscielnej krypty. Czy tak sie stalo czy nie, nie wiem ale mieszkajac obok krypty fizycznie czuje obecnosc tego wizjonera. Wiadomo, ze Pan Jezus prosil oceniac ludzi po owocach ich dzialan i zaiste jest czym sie zachwycac. Uzbekistan jest stolica kraju, w ktorym oficjalne statystyki mowia o 66% wyznawcow islamu. Faktycznie jest ich tutaj wiecej. Nie posiadaja oni jednak w stolicy ani jednego meczetu, ktory by mogl konkurowac stylem, pieknem z nasza katedra.
     To zywy swiadek mowiacy, wrecz krzyczacy: „Przyjdzcie do mnie wszyscy strudzeni”!!! Kosciol Serca Jezusa, jak paryskie „Sacre Couer” jest wymownym potwierdzeniem jak wielkie serce miec musial ten madry starzec, ktory nie osiadl na laurach ale spedzil ostatnie lata zycia w pociagach i bezustannych udrekach biurokratycznych i materialnych oddajac wszystko co mial: pieniadze, talent, znajomosci na to, by we wszystkich zakatkach Turkiestanu (obecny Kazachstan, Kirgizja, Tadzykistan, Turkmenia i Uzbekistan) a nawet w Azerbejdzanie czyli we wszystkich muzulmanskich okregach rosyjskiego imperium byly koscioly.
     Wedle jego wizji miala to byc w przyszlosci kwitnaca misja. Nie doczekal sie. Zmarl w przeddzien rewolucji. Budowanie szlo jak krew z nosa. Kosciol popadl w ruine, tym niemniej wedle znanej tezy siostry Boleslawy i to dzielo nie poszlo na marne.

Ks. Jurek
     Jako student Studium Nauczycielskiego w Olecku(dzis zdaje sie Wszechnica czy Uniwersytet Mazurski) mialem watpliwa przyjemnosc skorzystac z zaproszenia umierajacego ZMP do Osrodka Wypoczynkowego w Augustowie. To byla jesien 1984. Wiekszosc moich kolegow na „zgrupowaniu” zdarzyla sie juz dobrze napic, trwala dyskoteka i ja wlasnie w takiej scenerii dowiedzialem sie od jednego z pijaczkow o porwaniu ksiedza Jerzego Popieluszko.
     Olecko w tym czasie kojarzylo sie wielu Polakom z fenomenem placzacego krzyza. Odwiedzilem to miejsce a po kilku dniach bylem na spowiedzi w Elku. Owszem to byl czas kiedy gotow bylem spowiadac sie kazdy dzien. Grzechow bylo morze a radosc jaka dawalo mi uwalnianie sie od nich byla nieporownalna z niczym, no chyba tylko z pierwsza spowiedzia.
     Ks. Jurek pojawil sie wtedy w moim zyciu tak dyskretnie, bardzo cichutko. Towarzyszy mi jednak przez wszystkie te lata i moja decyzje o wstapieniu do seminarium w jakiejs mierze kojarze z tym wydarzeniem.
     Nie wiem jak wielu chlopcow z mego pokolenia moze sie wypowiedziec w podobny sposob. Podejrzewam, ze tak samo jak smierc papieza spowodowala „powolaniowy boom” tak i moj rocznik byl ta sprawa zdeterminowany. W Plocku gdzie dzis studiuje okolo 50 klerykow w roku 1985 wstepowalo 56 osob na rok pierwszy i byl to rocznik rekordowy. Ta sama cyfra i tez rekord padl w Lomzy. Jedynie Bialystok mial rekordowy spadek, ja bylem 9-ty, ktory sie zglosil.
     Pamietam dzien pobytu papieza w Bialymstoku, moment poswiecenia pomnika przed katedra. Wszyscy kaplani czekali wewnatrz katedry. Ja nie moglem sie dopchac choc mialem wejsciowke, wiec spotkanie z Papiezem urzadzil nam ks. Jurek obok swego pomnika. On wiele potrafi, choc jego misja nie dotyczyla dalekich zamorskich krajow.
Przyjal meczenstwo w ojczyznie ale iskra, ktora zapalil swieci daleko, w moim wypadku swieci w Taszkiencie.

Epilog – Gwizdanie
     Bardzo patetycznie zaczalem pisac swoj tekst o gwizdaniu wiec warto wyjasnic dlaczego go tak nazwalem. Kiedys u poczatkow swojej misyjnej przygody sw. Jan Bosko uwolnil z twardej dloni zakrystiana ucho urwisa, ktory szwendal sie po kosciele z niezbyt poboznym zamiarem. Byc moze chcial „cos swisnac” i na tym przylapal go uwazny koscielny. Trzymal go nie na zarty i pewnie ze zloscia komentujac: „takich to trzeba karac, bo nic w zyciu nie potrafia”. Jan Bosko zapytal chlopca ze zdziwieniem: „czy rzeczywiscie nic nie potrafisz robic w zyciu?” i maly urwis bez namyslu odpowiedzial: „Potrafie gwizdac”. „No to zagwizdz” – poprosil Jan Bosko. Chlopiec zagwizdal z calego serca i zakrystianin nie mial zadnych argumentow, gdy udobruchany don Bosko stwierdzil: „a jednak cos potrafi” i tak zaczal zdobywac dla Pana Boga najbardziej niezwyklych misjonarzy swiata „swietych urwisow”, ktorych znamy dzis jako Zakon Salezjanski.
     Gdy latem 2003 roku szedlem pieszo w pielgrzymce Bialystok-Rozanystok do salezjanskiego sanktuarium pod Dabrowa Bialostocka na polsko-bialoruskiej granicy, by odebrac krzyz misyjny i udac sie z nim na Ukraine, poproszono mnie o wygloszenie misyjnego kazania. To bylo na ostatnim noclegu w malej wiosce Majewo, gdzie czczona jest kopia ikony Jasnogorskiej. Tego milego wieczoru wyglosilem wlasnie to o czym napisalem dzis. Tytul mego kazania wzialem od Proboszcza, ktory jako haslo kazania dedykowanego mlodym podpowiedzial mi slowa: „nie przegwizdajcie zycia”. Na pielgrzymce byli glownie mlodzi gimnazjalisci i licealisci, ktorzy w przeddzien pielgrzymki koncza zajecia w szkole. Prosilem, by jesli cokolwiek umieja w zyciu, chocby umieli tylko gwizdac, by gwizdali na chwale Pana. Na tamtym kazaniu byly owacje. Mimo, ze nie mam kaznodziejskich talentow, to jednak tresc widac byla tego warta. Skoro tak to mam nadzieje, ze moje slowa przydaly sie wtedy niektorym. Dzis je powtarzam, by sie przydaly reszcie polskiej publicznosci, zwlaszcza mlodym w Tyncu ale nie tylko.

ks. Jaroslaw - Uzbekistan - Taszkient

W tekście zachowano oryginalną pisownię, stąd mogą wyniknąć błędy językowe

Czytelnia: