Wiara, nadzieja, miłość
Najpierw umiera wiara
Kiedy świt ciągle tak nie wstaje
i nie ma już znaku, że jest słońce
żadna myśl o istnieniu sensu nie pozostaje.
Kiedy świt ciągle tak nie wstaje
i nie ma już znaku, że jest słońce
żadna myśl o istnieniu sensu nie pozostaje.
Potem odchodzi nadzieja
Tak czekała, by wiara wróciła
jednak już nie wie, o co wzrok oprzeć
więc i jej nie ma, zwątpiła.
Miłość zostaje sama.
W tym mroku płonie jej promień mały
i ona może tak czekać, czekać bez końca
na powrót nadziei i wiary.
I budzi się najpierw nadzieja
Przeciera oczy, świt widzi w ciemności
woła bardzo głośno wiarę
by do życia powróciła, w radości.
Zwleka ona trochę, wciąż wątpi
jednak ogrom nadziei znów jej świeczkę zapala!
Znów rzeczywiście widzi słońce
rozbity na kawałki świat zespala.
A miłość patrzy, znów się raduje
Tak długo samotnie, wiec bólu tyle
że to wszystko bez sensu, że śmierć jej dana
wróciły jednak znów piękne chwile.
Poezja: