Powrót do domu

Na ustach jednych
Słowa już dawno
Milczały zaschnięte

Drudzy
Patrzyli na siebie
Bez drgnienia
Przebaczając w skrytości serca
Swym ustom
Ramionom i palcom

Inni wtapiali się
W wilgoć siedzeń
A w ich powiekach
Czuć było strach
I napięcie mięśni

Myślałem o bieli
I o zarazie
Która kiedyś
Spadała na ludzkość

Autobus spowalniał
Jak tancerz który
Zapada w otchłań