Ciotka Marynka

Spod obwisłych powiek -
oczu pozorna surowość.
Policzki jak dwa podpłomyki
wypieczone blado.
Wszystko owinięte chustką dubetową
kupioną u Żyda we Lwowie.
Potem kaftanikm, co pewnie pamiętał
Franciszka Józefa
i brązowy szmer spódnic...

Panna z przyczyny
której nikt nie rozwikłał.
Całe swoje serce oddała piernikom -
pulchnym, pachnącym świętami.

Nie lubiała kotów.
Hodowała truskawki.
I na "Singerze" ściegiem płaskim
zszywała chude powojenne lata...

Z tomiku: "W kwadraturze dni"