Moja "wielka buzia"

Czy mam naprawdę „wielką buzię”?
Czy chętnie wpadam w słowo,
a najchętniej wtedy, gdy mówi się o innych?
Czy wszystkich osądzam i wydaję wyroki,
pełen oburzenia na to,
co wydarzyło się u innych?
Doskonale rozeznaję się
w małych i wielkich skandalach.
Wiem, kto ukradł coś w sklepie,
kto głośno trzasnął drzwiami,
kto wyniósł się z domu.
A może nawet rozgłaszam jeszcze
z miną świętoszka:
„Och, jakie to straszne!”
Gdyby jednak inny wszystko o mnie wiedzieli? Dosłownie wszystko, gdyby znali moje tajemne myśli, moje niewypowiedziane życzenia i pożądania i całą moją przeszłość? Czyżbym się wówczas nie zarumienił aż po uszy? Ale, dzięki Bogu, nikt tego nie wie. Może jednak powinienem zastanowić się nad tym i sobie samemu obiecać: odtąd, jeżeli będzie mowa o innych, muszę starać się zamilknąć. Bo gdyby inni o mnie wszystko wiedzieli, nie miałbym powodu, by tak wysoko unosić swoją głowę.