Z Dzienniczka św. Faustyny (11)

Kiedy dusza zwycięsko wychodzi z poprzednich prób i chociaż się może potknąć, ale mężnie walczy i z głęboką pokorą wola do Pana: - ratuj, bo ginę. I jeszcze jest zdolna do walki. Teraz ogarnia dusze straszna ciemność. Dusza widzi w sobie tylko grzechy. Jej uczucie jest straszne. Widzi się zupełnie przez Boga opuszczoną, czuje, jakoby była przedmiotem Jego nienawiści i jest jeden krok od rozpaczy. Broni się jak może, próbuje obudzić ufność, lecz modlitwa jest dla niej jeszcze większą męką, jej się zdaje, że pobudza Boga do większego gniewu, jest postawiona na niebosiężnym szczycie, który jest nad przepaścią.
Dusza rwie się do Boga, a czuje się odepchnięta. Wszystkie męki i katusze świata są niczym w porównaniu z tym uczuciem, w którym ona jest cala pogrążona – to jest odepchniecie od Boga. Nikt jej ulgi przynieść nie może. Widzi, że jest sama jednak, nikogo nie ma na swa obronę. Wznosi oczy do nieba, ale wie, że to nie dla niej – wszystko dla stracone. Z ciemności wpada w większą ciemność, zdaje jej się, że na zawsze strąciła Boga, tego Boga, którego tak kochała. Ta myśl wprowadza ją w mękę nie do opisania. Jednak ona nie godzi się na to, próbuje spojrzeć w niebo, lecz daremnie – to sprawia jej jeszcze większą mękę.
Nikt takiej duszy nie oświeci, jeżeli Bóg chce ją utrzymywać w ciemności. To odrzucenie od Boga czuje tak żywo w sposób przeraźliwy. Wyrywają się z jej serca jęki bolesne, tak bolesne, ze nie pojmie żaden duchowny, chyba, że sam to przeszedł. W tym dusza doznaje jeszcze cierpień od złego ducha. Szatan drwi z niej – widzisz, czy dalej będziesz wierna? Oto masz zapłatę, jesteś w naszej mocy. – Chociaż szatan tyle ma wpływu na tę duszę, ile Bóg pozwoli, Bóg wie, ile wytrzymać możemy. – i cóż z tego, żeś się umartwiała? I cóż z tego, żeś wierna regule? – po cóż te wszystkie wysiłki? – Jesteś odrzucona od Boga. – To słowo „odrzucona” staje się ogniem, który przenika każdy nerw aż do szpiku kości. Przeszywa na wskroś cała jej istotę. Nadchodzi największy moment doświadczenia. Dusza już nie szuka nigdzie pomocy, pogrąża się sama w sobie i traci wszystko sprzed oczu i niejako, jakby się zgodziła na tę mękę odrzucenia. Jest to moment, któremu nie umiem nadać wyrazu.
(Dz 98)

***

Jezu, Ty jeden wiesz, jak dusza jęczy w tych mękach, spowita ciemnością, a jednak pragnie i łaknie Boga, jak spalone usta wody. Umiera i usycha, umiera śmiercią bez śmierci, to jest, że umrzeć nie może. Wysiłki jej są niczym, ona jest pod ręka mocarną. Teraz jej dusza wchodzi w moc Sprawiedliwego. Ustają wszelkie pokusy zewnętrzne, milknie wszystko, co ja otacza, tak jak konający traci wszystko, co jest zewnętrzne – cała jej dusza jest skupiona pod mocą Sprawiedliwego i Trzykroć Świętego Boga. – Na wieki odrzucona. – To największy moment i tylko Bóg może duszę w ten sposób doświadczyć, bo On jeden wie, że dusza może to wytrzymać. Kiedy dusza została jakoby przesiąknięta na wskroś tym ogniem piekielnym, wpada jakby w rozpacz. Dusza moja doświadczyła tego momentu kiedy byłam w celi sama jedna. Kiedy dusz zaczęła się pogrążać w rozpaczy, czułam, że zaczynam konać, jednak chwyciłam krzyżyk i zacisnęłam kurczowo w ręku, teraz czuję, ze się odłączy ciało od duszy i chociaż pragnęłam pójść do Przełożonych już sił fizycznych nie było, wyrzekłam ostatnie słowa – ufam miłosierdziu Twemu, i zdawało mi się jakobym pobudziła Boga do większego gniewu i zapadłam sama w rozpacz i już tylko od czasu do czasu wyrywa się z duszy jęk bolesny, jęk nieutulony. Dusza w agonii – i zdawało mi się, że już pozostanę w tym stanie, bo o własnej mocy nie wyszłabym z niego. Każde wspomnienie Boga jest morzem nieopisanym cierpień, a jednak jest cos w duszy, co się rwie do Boga, lecz jej się zdaje, ze na to tylko, aby więcej cierpiała. Wspomnienie dawnej miłości, jaką Bóg otaczał jest dla niej nowym rodzajem męki. Jego wzrok przenika ja na wskroś i wszystko zostało spalone w duszy od spojrzenia Jego. Była to dłuższa chwila, kiedy weszła jedna z Sióstr do celi i zastała mnie prawie umarłą. Zlękłam się i poszła do Mistrzyni, która mocą świętego Posłuszeństwa rozkazała mi podnieść się z ziemi i natychmiast odczułam siły fizyczne i podniosłam się ziemi, drżąca cala. Mistrzyni poznała zaraz mój cały stan duszy, mówiła mi o niepojętym miłosierdziu Bożym i powiedziała, niech się Siostra nie martwi niczym, nakazuje Siostrze mocą posłuszeństwa – i mówiła mi: teraz widzę, że Bóg powołuje Siostrę do wysokiej świętości, blisko chce Pan mieć Siostrę przy Sobie, kiedy takie rzeczy dopuszcza i to tak wcześnie. Niech Siostra będzie wierna Bogu, bo to jest znak, że wysoko chce mieć Siostrę w niebie. Jednak nie rozumiałam nic ze słów tych. Kiedy weszłam do kaplicy, czuję, jakoby wszystko odpadło od duszy mojej, jakobym dopiero wyszła z ręki Bożej, czuję nietykalność swoje duszy, czuję, że jestem dziecię maleńkie. Wtem ujrzałam wewnętrznie Pana, Który mi rzekł: nie lękaj się, córko Moja, Ja jestem z tobą. – W tym jednym momencie pierzchły wszystkie ciemności i udręczenia, zmysły zalane radością niepojętą, władze duszy napełnione światłem.
(Dz 101-103)

***

W tych chwilach nie miałam kierownika duszy i nie znałam żadnego kierownictwa. Prosiłam Pana i nie dawał mi kierownika. Sam Jezus jest Mistrzem moim od dzieciństwa, aż dotąd. Przeprowadził mnie przez wszystkie puszcze i niebezpieczeństwa, widzę jasno, że tylko Bóg mógł mnie przeprowadzić przez tak wielkie niebezpieczeństwa bez żadnej szkody i bez szwanku, gdzie dusza moja została nietknięta i zawsze zwyciężałam wszelki trudności, które były do nie pojęcia. Wychodziła [...]. jednak dał mi Pan kierownika, ale później.
(Dz 108)

***

O Boski Mistrzu, to tylko dzieło Twoje w duszy mojej. Ty, o Panie, nie boisz się duszy postawić nad brzegiem strasznej przepaści, gdzie ona się trwoży i lęka i znowu przywołuje ją do siebie. Oto są Twoje niepojęte tajemnice.
(Dz 110)

***

I znowuż pragnę powiedzieć trzy słowa o duszy, która pragnie stanowczo dążyć do świętości i odnosić owoc, czyli pożytek ze spowiedzi.
Pierwsze, całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik, nie może gwałtem wlać w duszę tego, co pragnie, jeżeli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wielkie niebezpieczeństwa w życiu duchowym i sam Pan Jezus nie udziela się takiej duszy w sposób wyższy, bo wie, że ona nie odniosłaby korzyści z tych łask szczególnych.
Drugie słowo – Pokora. Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ja uleczyć miało.
Trzecie słowo – to posłuszeństwo. Dusza nieposłuszna, nie odniesie żadnego zwycięstwa, chociaż by ja Sam Pan Jezus bezpośrednio spowiadał. Spowiednik niedoświadczony nic takiej duszy nie pomoże. Na wielkie nieszczęście naraża się dusza nieposłuszna i nic nie postąpi w doskonałości i nie da rady w życiu duchowym. Bóg najhojniej obsypuje duszę łaskami, ale duszę posłuszną.
(Dz 113)

***

O, jak miłe są hymny, płynące z duszy cierpiącej. Całe niebo zachwyca się taką duszą – szczególnie, kiedy jest dotknięta przez Boga. Wywodzi za nim swe tęskne treny. Jej piękność jest wielka, bo płynie z Boga. Idzie przez puszczę życia zraniona miłością Bożą. Ona jedną stopą dotyka ziemi.
(Dz 114)

Rozważania i opowiadania: