Ojca Leona słów kilka... Stara czy nowa liturgia?
Pytamy o to dziś z pełną prostotą ojca Leona Knabita: a więc stara czy nowa liturgia? Niewielu znamy takich, którzy mogliby na to pytanie odpowiedzieć kompetentniej, bo ojciec Leon jest nie tylko benedyktynem (a to benedyktyni od XIX wieku stanowili elitę środowisk liturgistów), nie tylko sam kocha liturgię i kościelną łacinę (czasami – z pełną życzliwością – zwracając uwagę młodym tynieckim kantorom na poprawne akcentowanie), lecz przede wszystkim ma doświadczenie. Jako obchodzący niedawno swój jubileusz 85-latek doskonale pamięta czasy, gdy w kościele, w trakcie niedzielnej sumy, nikt nie spodziewał się ujrzeć kapłana zwróconego twarzą do wiernych, recytującego polski tekst modlitwy eucharystycznej. Nie – to była epoka księdza zwróconego tyłem do ludu (lecz – przodem do ołtarza!), sprawującego mszę po łacinie i oczekującego łacińskich właśnie odpowiedzi wyłącznie od towarzyszących mu ministrantów.
Ojciec Knabit stara się zważyć racje rozmaitych stron – i kiedyś nie brakowało wypaczeń, i dziś mamy ich multum. Warto jednak zastanowić się, czy krok, jaki poczyniono poprzez zmianę liturgii, nie był krokiem koniecznym? Z innej strony, tyniecki benedyktyn uczula nas na podstawowe fakty: i przed II Soborem Watykańskim mieliśmy do czynienia z wielką rozmaitością obrządków; to nie identyczność liturgii z jakimś odległym wzorcowym wyobrażeniem o niej świadczy o jej godnym sprawowaniu. Eucharystia ma pewne istotne elementy, których nigdy w celebracjach Kościoła nie brakowało – mimo różnorodności. I dziś trzeba patrzeć przez ten pryzmat. Jak to pisał św. Augustyn z Hippony (i jak podjęła to konstytucja soborowa Gaudium et spes) – in necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus – caritas (w rzeczach koniecznych jedność, w wątpliwych wolność, we wszystkim – miłość).
Rzetelna analiza tematu pomoże wszystkim lepiej odnaleźć się w gąszczu wewnątrzkościelnych sporów. Być może ktoś uważa, że takie dyskusje (czy wręcz kłótnie) są nieistotne, bo rozbijają się o drobiazgi. Najnowszy odcinek „Słów kilka” polecamy zatem nie tylko tym żywotnie zainteresowanym tematyką, emocjonalnie w ową debatę zaangażowanym, ale również i tym, którzy może dzięki nauce ojca Leona nauczą się czegoś o trudnej różnorodności Kościoła.