Jezus Chrystus urzeczywistnia objawioną prawdę o Mesjaszu

     W katechezach poprzednich staraliśmy się ukazać najistotniejsze aspekty prawdy o Mesjaszu, tak jak została ona zapowiedziana w Starym Przymierzu i tak jak została odziedziczona przez to pokolenie, które — wraz z Jezusem z Nazaretu — weszło w nowy etap Bożego objawienia. W pokoleniu tym ci, którzy poszli za Jezusem, uczynili to w przeświadczeniu, że prawda o Mesjaszu w Nim doczekała się wypełnienia: że właśnie On jest Mesjaszem, czyli Chrystusem. Jakże znamienne są już słowa wypowiedziane przez Andrzeja, pierwszego wśród powołanych przez Jezusa Apostołów, do jego brata Szymona: „Znaleźliśmy Mesjasza — to znaczy: Chrystusa” (J 1,41).
     Trudno jednak nie zauważyć, że stwierdzenia tak wyraźne występują w Ewangeliach raczej rzadko. Pochodziło to także stąd, że w ówczesnej społeczności izraelskiej istniało pewne wyobrażenie o Mesjaszu, a Jezus z Nazaretu, mimo zdumienia i podziwu, jakie wywoływało to, co „czynił i czego nauczał” (Dz 1,1), nie chciał dostosować się do tych wyobrażeń.
     Znamienny jest pod tym względem fakt, że nawet Jan Chrzciciel, który przecież nad Jordanem wskazał na Jezusa jako na „Tego, który miał przyjść” (por. J 1,15.30), Jan, który w duchu proroczym ujrzał w Nim „Baranka Bożego” dla zgładzenia grzechów świata, który przepowiedział, że Jezus będzie udzielał „nowego chrztu” Duchem Świętym, ten sam Jan, gdy już znajdował się w więzieniu, posłał do Jezusa swych uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3).
     Jezus odpowiedział wysłannikom Jana co następuje: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Łk 7,22). Tak więc, na potwierdzenie swego posłannictwa mesjańskiego, Jezus odwołuje się do słów Izajasza (por. Iz 35,4-5; 61,1) i dodaje: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7,23). Te ostatnie słowa kieruje niejako wprost do Jana, heroicznego przecież swego poprzednika, który jednak miał nieco inny obraz Mesjasza.
     Mesjasz wedle słów Chrzciciela miał być nade wszystko surowym sędzią. Wystarczy przypomnieć wyrażenia o „nadchodzącym gniewie”, o „siekierze przyłożonej do korzenia drzew” (por. Łk 3,7.9), aby wyciąć każde, które „nie wydaje dobrego owocu” (Łk 3,9). Jezusowi nie zabraknie w odpowiednich momentach stanowczości, a nawet surowości w przypadku uporu i sprzeciwu wobec Słowa Bożego, nade wszystko jednakże głosi On „dobrą nowinę ubogim”, a przez swoje czyny i cuda objawia zbawczą moc Boga, miłosiernego Ojca, wobec ludzi.
     W odpowiedzi Jezusa na pytanie Jana pojawia się inny jeszcze, godny podkreślenia element, a mianowicie to, że Jezus raczej unika nazywania siebie Mesjaszem. Tytuł ten bowiem w ówczesnym kontekście społecznym nie był jednoznaczny: pojmowano go przeważnie w sensie politycznym. Dlatego Jezus pragnie, ażeby samo to, co czyni i czego naucza, przemówiło i wzbudziło wiarę.
     Ewangelie podają jednak szczególne przypadki, jak na przykład rozmowa z Samarytanką, zapisana w Ewangelii Janowej. Samarytanka w pewnym momencie mówi: „Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko”. I wówczas Jezus odpowiada: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię” (J 4,25-26).
     Wypowiedź Jezusa — w kontekście całej rozmowy — przekonała Samarytankę, odszedłszy bowiem do miasta, mówiła innym: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?” (J 4,29). I wielu Samarytan poruszonych jej słowami wyszło na spotkanie Jezusa i nabrało tego samego przekonania: „On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4,42).
     Natomiast pośród mieszkańców Jerozolimy słowa Jezusa, a zwłaszcza cuda, które czynił, budziły pytanie, czy nie jest On Mesjaszem? Byli tacy, którym zdawało się to wykluczone: „Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest” (J 7,27). Inni natomiast mówili: „Czyż Mesjasz, kiedy przyjdzie, uczyni więcej znaków, niż On uczynił?” (J 7,31). „Czyż nie jest to Syn Dawida?” (Mt 12,23). Równocześnie jednak Sanhedryn wydał zakaz: „gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi” (J 9,22).
     Wszystko to pozwala nam zrozumieć kluczowe znaczenie rozmowy z Apostołami, która miała miejsce w pobliżu Cezarei Filipowej. „Jezus […] pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz»” (Mk 8,27-29; por. Mt 16,13-16; Łk 9,18-20).
     Według Ewangelii Mateusza odpowiedź ta staje się ze strony Jezusa okazją do zapowiedzenia prymatu Piotra w przyszłym Kościele (por. Mt 16,18). Wedle Marka po odpowiedzi Piotra Jezus surowo przykazał Apostołom, „żeby nikomu o Nim nie mówili” (Mk 8,30). A więc nie tylko Jezus sam nie głosił, że jest Mesjaszem, ale także nie chciał, ażeby Apostołowie rozgłaszali tę prawdę. Chciał, ażeby współcześni sami dochodzili do tego przekonania, patrząc na Jego czyny i słuchając nauki, którą głosił. Sam zaś fakt, że Apostołowie byli przekonani o tym, co w ich imieniu wyraził Piotr mówiąc: „Ty jesteś Mesjaszem”, był dowodem, że czyny i słowa Jezusa stanowiły dostateczną podstawę, na której wiara w Niego mogła prawidłowo się rozwinąć.
     Jeszcze bardziej znamienny jest dalszy ciąg rozmowy, który w analogicznej wersji znajduje się u Marka i Mateusza (por. Mk 8,31-33; Mt 16,21-23). Oto Jezus, jakby w ścisłym związku z tym wyznaniem wiary Apostołów, zaczyna „pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8,31). Marek ewangelista dodaje: „A mówił zupełnie otwarcie te słowa” (Mk 8,32). I oto, co następuje: „Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać” (Mk 8,32). Wedle Mateusza upominanie to wyrażało się w słowach: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16,22). I wtedy Jezus „zgromił Piotra słowami: «Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie»” (Mk 8,33; Mt 16,23).
     Te karcące słowa Mistrza można rozumieć jakby dalekie echo owego kuszenia na pustyni, jakie Jezus dopuścił u początku swej mesjańskiej działalności (por. Łk 4,1-13), gdy szatan chciał sprowadzić Go z tej drogi, na jaką wstępował, pragnąc do końca wypełnić wolę Ojca. Apostołowie, a w szczególności Piotr, dali wyraz swej wiary w mesjańskie posłannictwo Jezusa: „Ty jesteś Mesjaszem”. Jednakże posłannictwo owo pojmowali czysto po ludzku, nie chcieli nawet w myśli dopuścić, żeby Mesjasz mógł cierpieć i ponieść śmierć haniebną. Wszak jeszcze przy wniebowstąpieniu mieli pytać: „czy […] przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1,6).
     I właśnie w tym miejscu Chrystus zareagował tak stanowczo i tak surowo. Jego świadomość posłannictwa mesjańskiego wyrastała z Izajaszowej Pieśni o Słudze Jahwe, w szczególności z tego, co Prorok mówi o Słudze cierpiącym: „On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku […] Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, że mieliśmy Go za nic” (Iz 53,2-3).
     Jezus z Nazaretu z całą stanowczością broni tej prawdy o Mesjaszu, bo w niej wyraża się zbawcza wola Ojca: „Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu” (Iz 53,11). W ten sposób przygotowuje siebie i swoich do tego, w czym ta „mesjańska tajemnica” znajdzie swoje właściwe wypełnienie: do Paschy swojej śmierci i swego Zmartwychwstania.
Jan Paweł II
4.3.1987
Jan Paweł II: