Wigilia u Boga

Wigilia. Szczególny dzień w ciągu roku, którego synonimami mogłyby się stać takie słowa jak rodzinność, serdeczność, ciepło domowe, bezpieczeństwo. Tymczasem nie każdy człowiek takiego dobra doświadcza. Są jednak miejsca, w których można wbrew samotności wspólnie świętować Boże Narodzenie.
     Gabriel Marquez napisał, że na drugiego człowieka można patrzeć z góry jedynie wtedy, gdy chce się mu podać dłoń i pomóc wstać. Współczesnemu światu znana jest jednak też „filozofia tłumu”. Dotyczy ona zarówno prób społecznego dostosowania się – potrzeba akceptacji jest obecna w sercu każdego człowieka – jak i ludzkich osądów polegających na szufladkowaniu innych. To drugie to pokusa, której nazbyt często się ulega. Ocenić, wytknąć palcem, pokazać słabość. Bardzo łatwo przychodzi nam wskazywanie na biedę innych. Wówczas w ubóstwie doszukujemy się już tylko ludzkiej winy.

Ubóstwo nie jedno ma imię
     Co w takim razie naprawdę oznacza bycie ubogim? Czy ubóstwo to jedynie brak dachu nad
głową, środków finansowych niezbędnych do życia czy też brak pracy? Uwikłanie w nałogi: alkoholizm, narkotyki? A może to po prostu pokora serca? Zgoda na to, co przynosi życie? Może bycie ubogim człowiekiem oznacza ufać bardziej Bogu niż sobie? I to nie tylko wtedy, gdy „znów nie wyjdzie w życiu”, kiedy się potkniemy – bywa, że przez własne decyzje i wybory – ale też wtedy, gdy zdecydujemy się na to, żeby nie oceniać w kategoriach porażki tego, co słabe, kruche, wątłe.
     Bogaty i ubogi. Być z Bogiem na „ty”, czyli spoufalać się, albo być „u Boga”, czyli ufać, że czegokolwiek się doświadcza, jest to darem Najwyższego lub Jego dopustem po to, aby wynikło z tego jeszcze większe, zbawcze dobro. Może wówczas w większym stopniu ubogim będzie ten, który ma pracę, dom, pieniądze, ale skrywa w sobie wielką ranę odrzucenia, choroby, niepokój serca?

Potrzeby są różne
     Żywa Pracownia, Fundacja Wolne Miejsce, Zupa w Kato, Zupa na Monciaku. Wiele nazw, pod którymi kryją się osoby chcące pomagać innym przez organizowanie Wigilii dla Samotnych, Wielkanocnych Śniadań, posiłków wydawanych w różnych miejscach. To szlachetne społeczne inicjatywy. Od kilku lat w Katowicach odbywa się również Sylwester z Ubogimi. Co łączy te wszystkie akcje? Niewątpliwie chęć niesienia pomocy innym, wsparcie dla tych, którzy sami mają trudność, aby udźwignąć ciężar codziennego życia.
     „Być dla” mogłoby stać się zawołaniem, które rozbrzmiewa, kiedy doświadcza się atmosfery tych miejsc i spotkań. Wydawać by się mogło, że wolontariusze, dając czas, siły, emocje, talenty, są wsparciem dla osób, które doznają na co dzień społecznego wykluczenia, odrzucenia i samotności. I tak jest. Zarazem jednak dobro i piękno tego czasu, a także siły do podejmowania walki o siebie są wzajemne. Być może w radości spotkania, obecności, wspólnego czasu zanika granica między „my” a „oni”. Wtedy wchodzi się w przestrzeń domu, czyli takiego otwarcia serca na człowieka, który jest tuż obok nas, że czuje się on już nie tylko zaakceptowany, bezwarunkowo przyjęty, lecz także bezpieczny i nie gorszy od innych. „Być dla” oznacza zatem nie tylko bycie miłosiernym, lecz także miłość wobec drugiego człowieka w prawdzie o nim samym. To umiejętność pochylenia się nad biedą ludzką po to, aby pomóc z niej powstać.
     Wigilia dla Samotnych w Katowicach w ubiegłym roku odbyła się w Międzynarodowym Centrum Kongresowym (MCK). Zostali na nią zaproszeni ludzie, którzy odczuwają w swoim życiu samotność. Mikołaj Rykowski – prezes Fundacji Wolne Miejsce i organizator wydarzenia – podkreślał, że zaproszone są wszystkie osoby samotne, a samotność bywa przecież także chwilowa. Na to spotkanie uruchomiono nawet bezpłatne linie autobusowe, które umożliwiały dotarcie osobom z różnych miast. Biletem wstępu na Wigilię dla Samotnych nie był wiek, finansowy zasób ani też miejsce zamieszkania, praca lub jej brak. Wśród uczestników znalazły się zatem osoby dotknięte bezdomnością, ale też być może ludzie z bliskiego sąsiedztwa wolontariuszy i wszystkich, którzy to spotkanie organizowali.

Liczy się obecność
     Wydarzenie to poprzedziło wiele godzin przygotowań: nakrywanie stołów, klejenie świątecznych ozdób, gotowanie. Magda – wolontariuszka – podkreśla, że w tym wyjątkowym przedsięwzięciu, w przeżywaniu tych chwil razem ważne jest dzielenie się talentami, ofiarnym sercem, czasem i umiejętnościami, ale najcenniejsza jest wspólna obecność.
     – Na początku – mówi – było mi trudno, bo dużo łatwiej zrobić coś dla kogoś, nawet coś bardzo dobrego, niż autentycznie być z drugą osobą, być otwartym na jej głos i potrzeby. (…) Jednak zawsze potem mam przekonanie, że dużo więcej otrzymałam, niż dałam, za co jestem wdzięczna.
     Sebastian od wielu lat zmaga się z problemem bezdomności, bezrobocia i biedy. Na szczęście na jego drodze stanęły osoby, a wśród nich siostry misjonarki miłości, które z cierpliwą miłością pomagają stanąć mu na nogi. Sebastian podkreśla, że czas świąt Bożego Narodzenia jest dla niego szczególnie trudny emocjonalnie. Teraz jednak nie spędza już Wigilii samotnie.
     To wszystko stanowi wielkie bogactwo dla wielu ludzkich serc. Przy wigilijnym stole zasiadają razem ubodzy, którym brakuje pieniędzy, dachu nad głową, czasu, miłości. I dla wszystkich starcza świątecznych potraw: barszczu, kapusty, ryb.
     Z murów MCK płynie wtedy melodia polskich kolęd i pastorałek. Wszyscy tam obecni tworzą chór serc, symfonię piękna. Różne są odcienie życia. To setki historii. Ważny jest jednak wspólny stół, brak podziałów. Jedność w różnorodności.

Kamila Falińska