Z codzienności w świętość

Połączyć na co dzień życie głębokiej modlitwy z intensywną pracą? Niejeden człowiek, nawet niekoniecznie zapracowany, powie: To niemożliwe! A jednak są tacy, którym to się udaje, bo całą codzienność zanurzają w Bogu i wszystko od Niego zaczynają.
     Wertując archiwum redakcyjne, natknęłam się na tajemniczy, nieco pożółkły zeszyt wypełniony krótkimi wypowiedziami sióstr loretanek. Pierwszy przeczytany przeze mnie fragment brzmiał tak: „Dużo pracował, ale też dużo się modlił i chyba w modlitwie szukał światła do swojej pracy” (siostra Rafaela). Odwracam głowę i patrzę na portret ks. Ignacego Kłopotowskiego. Spojrzenie jego mądrych oczu i delikatny uśmiech utwierdzają mnie w przekonaniu, że tajemniczy zeszyt to zbiór wspomnień dotyczących tego niepospolitego kapłana, kilka lat temu ogłoszonego błogosławionym.

Praca – droga do nieba
     Zawsze interesowała mnie codzienność. Jak ją opisać, jak zbadać, jak ocenić? Jest przecież niezauważalna, ukryta w zabieganiu i trudach dnia, a jednak jest najważniejsza. Ojciec Ignacy często powtarzał: „Od jakości twego życia na ziemi zależy życie wieczne”, czyli: od jakości mojej codzienności, od mojego zaangażowania w pracę, od mojego zwykłego kontaktu z drugim człowiekiem, od codziennej modlitwy, od codziennego zawierzenia zależy moja świętość. Bł. ks. Ignacy głęboko wierzył, że „świętość jest dla każdego człowieka dostępna i stanowi jego prawdziwą wielkość”. Jak ją jednak osiągnąć? Z zainteresowaniem wertuję kolejne stronice znalezionego zeszytu. Jestem ciekawa, czy te zapiski podpowiedzą mi, co zrobić, by moja praca doprowadziła mnie do nieba.
     Codzienność bł. ks. Ignacego była wypełniona pracą i modlitwą. Benedyktyńskie hasło „ora et labora” często pojawiało się na jego ustach. Zachowanie równowagi między modlitwą a pracą polecał wszystkim: „Ten przejdzie przez życie najlepiej – pisał – i najłatwiej, kto jak Chrystus modli się i pracuje”; „Bez modlitwy nie doczekasz się w życiu prawdziwych owoców twej pracy”. Siostry, które go znały, potwierdzają w zapiskach, że sam był człowiekiem modlitwy i niezwykłej pracowitości. W spełnianiu swoich obowiązków był sumienny, co do środków – postępowy, o czym świadczy posługiwanie się drukarnią jako najnowocześniejszym wówczas środkiem ewangelizacji. Cenił mądre zdanie innych i szanował każdą pracę, nawet najprostszą pracę w kuchni, przy sprzątaniu, w ogrodzie, bo „każdy czyn najskromniejszy, najniepozorniejszy, byle w stanie łaski, z myślą o Bogu spełniany i Jemu ofiarowany, przynosi nam korzyść i nagrodę, jeśli nie w tym, to w przyszłym życiu”.

Dla Boga, nie dla świata
     Ksiądz Ignacy był człowiekiem ewangelicznej gorliwości. Skąd czerpał swój zapał? Dlaczego tyle pracował? Dlaczego praca była dla niego tak wielką wartością? Często podkreślał, że Pan Bóg wyznaczył każdemu obowiązki, ten zatem, kto je dobrze wykonuje, spełnia wolę Ojca i otrzyma nagrodę. Praca jest zasługą przed Bogiem, gdy spełnia się ją na Jego chwałę i pożytek bliźniego. „Pracując w imię Boże i uczciwie, posiądziecie największy skarb, największe szczęście, to jest głębokie zadowolenie ze spełnionego obowiązku, poważanie u bliźnich i spokój sumienia, a wreszcie nagrodę wieczną. Wyryjcie w sercach waszych cześć religii, cnoty i pracy”. W takim duchu spełniane nasze codzienne obowiązki i zadania muszą zaczynać się od modlitwy i same stawać się modlitwą. Założyciel Zgromadzenia Sióstr Loretanek wielokrotnie powtarzał, że bez Bożego błogosławieństwa nic się nie uda. On sam umocniony łaską nie poddawał się zniechęceniu. Jego postawę w trudnej sytuacji ilustruje jeden z listów do czytelników: „Jest praca dla chleba, którą ludzie wykonują z konieczności, ale jest też inna praca – dla chleba duszy. Z potrzebą takiego chleba niewiele osób się liczy i nie każdy odważa się na ciągłe przykrości, ale jeśli je znosi, jakże głośno o tym mówi (…). I rzuca pracę dla idei. Dlatego mamy upadek wielu pięknych dzieł (…) spowodowany zniechęceniem. Zniechęcenie widać we wszystkich kierunkach, ale nie powinno go być w pracach podejmowanych dla Boga. Kto dla Boga pracuje, temu ludzie nie przeszkodzą, jak nie przeszkodzili Zbawicielowi, Panu Jezusowi, choć Go ukrzyżowali. Przykład ten powinien nam wciąż stać w pamięci w pracach podejmowanych w imię Boże dla bliźnich. (…) Nie ustawajmy w pięknych dziełach. Bóg i Ojczyzna wymagają ich od nas, a ci, co ich nie doceniają, co złośliwie krytykują, są najczęściej najlepszymi doradcami. (…) Nie upadajcie w swoich dziełach”.
     Całe życie bł. ks. Ignacego (zakończone 7 września 1931 r. w wigilię święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny) było wypełnione modlitwą i pracą. Prekursor prasy katolickiej wiele czasu spędzał na modlitwie, wiedząc, że codzienna praca musi być zanurzona w Bogu, a także powinna być przedłużeniem spotkania z Nim. Przekonany o słuszności swojej misji, obdarzony temperamentem i ewangeliczną gorliwością, zrobił wszystko, co mógł, aby swoją codzienną pracą zasłużyć na niebo. Był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, ale jednocześnie ufnie wpatrzonym w niebo. Każde jego działanie zaczynało się od spotkania z Tym, któremu oddawał swoje pomysły i swoje obowiązki. Panie, naucz mnie modlić się pracą i spraw, by moja modlitwa przemieniała mnie i przynosiła owoce w mojej codzienności.

Magdalena Pobikrowska