Kobieta śpiąca w hotelu

Portier zdejmuje skórę z głów zielonych krzeseł,
rubinowi mesjasze skryci w moim brzuchu
próbują przezwyciężyć śmierć wszystkich odruchów,
lecz piąta strona świata to krzyk martwych desek.

Dziś zasypiają we mnie Spielberg i de Palma,
koturny ich smokingów budzą lokatorów,
w recepcji dźwięk tłuczenia starych żyrandolów
poprzedza niewymownie szklanousta trauma.

O każdej porze pulsu przychodzi na nocleg
ofiara z trzech kieliszków burzących panteon,
gdzieś na zboczu łazienki zrzuca ciała obce,

zamienia się w kolędę lub w gasnący eon,
gram wtedy Antygonę w pościeli jak w todze
i myślę o dzieciństwie bezradnym jak Kreon.

15-17.09.2007r.