Z Dzienniczka św. Faustyny (39)

W przeddzień wystawienia tego obrazu, byłam z nasza Matka Przełożoną u naszego spowiednika. Kiedy zeszła rozmowa na temat tego obrazu, prosił spowiednik, ażeby która z Sióstr pomogła uwić wianków. Matka Przełożona odpowiedziała, ze Siostra Faustyna pomoże – ucieszyłam się tym niezmiernie; kiedy wróciłyśmy do domu zaraz zajęłam się przygotowaniem zieleni i przy pomocy jednej z wychowanek zawiozłyśmy zieleń, jeszcze pomogła mi jedna osoba, która jest przy kościele. O godzinie siódmej wieczorem było już wszystko gotowe, już obraz był zawieszony; jednak zauważyły niektóre panie, że się tam kręciłam, bo na pewno więcej zastąpiałam, aniżeli pomagałam, wiec na drugi dzień pytały Sióstr, co to za piękny obraz i co za znaczenie ma na pewno Siostry będą wiedziały, bo wczoraj jedna z Sióstr ubierała. Siostry mocno zdziwione, ponieważ o tym nic nie wiedziały, każda chciała go zobaczyć i zaraz padło na mnie podejrzenie. Mówiły: Siostra Faustyna na pewno wie dobrze o wszystkim.

Kiedy mnie zaczęto pytać, milczałam, ponieważ prawdy powiedzieć nie mogłam. Milczenie moje było powodem do większego zaciekawienia ich; podwoiłam swa czujność, ażeby nie skłamać, ani prawdy nie powiedzieć, ponieważ nie mam pozwolenia. Wtenczas zaczęto mi pokazywać niezadowolenie i otwarcie wymawiano mi, jak to może być, żeby ludzie obcy wiedzieli o tym, a my nic. Zaczęły się różne sądy nade mną. Cierpiałam wiele przez te trzy dni, ale dziwna moc wstępowała w duszę moją. Cieszę się, że mogę cierpieć dla Boga i dusz, które dostąpiły miłosierdzia Jego w tych dniach. Widząc tak wiele dusz, które w tych dniach dostąpiło miłosierdzia Bożego, niczym sobie poczytuje trud i cierpienie, chociażby największe i chociażby miały trwać do końca świata, ponieważ one mają koniec, a dusze, które się przez to nawróciły [są uratowane] od mąk nieskończonych. Miałam wielką radość widząc innych powracających do źródła, na łono miłosierdzia Bożego.
(Dz 421)

***

Widząc poświęcenie i trud ks. dr Sopocki w tej sprawie, podziwiałam w nim cierpliwość i pokorę; wiele to wszystko kosztowało, nie tylko trudów i różnych przykrości, ale i wiele pieniędzy, a jednak na wszystko łożył ks. dr Sopocko. Widzę, ze Opatrzność Boża go przygotowała do spełnienia tego dzieła miłosierdzia wpierw, nim ja Boga o to prosiłam. O, jak dziwne drogi są Twoje Boże i szczęśliwe dusze, które idą za głosem łaski Bożej.
(Dz 422)

***

W pewnej chwili 12.V.1935 rok. Wieczorem, zaledwie się położyłam do łóżka, zaraz zasnęłam, ale jak prędko zasnęłam, tak jeszcze prędzej zostałam zbudzona. Przyszło do mnie małe dziecię i zbudziło mnie. Dziecię to było wiekiem jakoby roczek miało i zdziwiłam się, ze tak ślicznie mówi, bo przecież dzieci w tym wieku nie mówią wcale, albo mówią bardzo niewyraźnie. Było niewymownie piękne, podobne do Dzieciątka Jezus i rzekło do mnie te słowa: -patrz w niebo – a kiedy spojrzałam w niebo ujrzałam święcące gwiazdy i księżyc, wtem zapytało mnie to dziecię: - czy widzisz ten księżyc i te gwiazdy? Odpowiedziałam, że widzę, a ono mi odpowiedziało te słowa: - Te gwiazdy to są dusze wiernych chrześcijan, a księżyc, to są dusze zakonne. Widzisz, jak wielka różnica światła jest miedzy księżycem a gwiazdami, tak w niebie jest wielka różnica miedzy dusza zakonną, a wiernego chrześcijanina. – I mówiło mi dalej, że prawdziwa wielkość jest w miłowaniu Boga i w pokorze.
(Dz 424)

Rozważania i opowiadania: