...nie chciałeś uczynić z nas zabawek!
Mógłbyś uczynić nas marionetkami skaczącymi na zamczysku historii
i pociągając za sznurki przywiązane do naszych posłusznych członków,
widziałbyś jak bezbłędnie odgrywamy komedię ludzką.
Ale my jesteśmy ludźmi stojącymi prosto i wolnymi.
O Panie, dzięki Ci,
ponieważ Ty nie chciałeś uczynić z nas luksusowych zabawek,
dla rozrywki swego nieba,
ale uczyniłeś nas synami, abyśmy Cię kochali,
i braćmi, abyśmy kochali się wzajemnie.
O Panie, mógłbyś nam podarować świat ukończony,
gdzie niczego nie trzeba poszukiwać i niczego nie trzeba odkrywać.
Miasta ukończone i mosty przerzucone nad ujarzmionymi rzekami.
Pobudowane mieszkania i drogi wytyczone w górach.
Rajskie fabryki dla posłusznych robotników,
gotowe plany bez żadnych błędów.
Ale my jesteśmy ludźmi stojącymi prosto
i wolnymi budowniczymi świata.
O Panie, dzięki Ci,
ponieważ ty nie chciałeś uczynić z nas
bezdusznych wykonawców rozkazów przyniesionych z nieba,
ale odpowiedzialnych za wszechświat,
dumnych twórców pod Twoim ojcowskim wzrokiem.
O Panie, mógłbyś zaprogramować nasze związki i rodziny,
mógłbyś nam dać dobrze wychowane dzieci i wnuczęta w określonej liczbie.
Mógłbyś obliczyć nasze pocałunki i ustalić nasze uściski,
poprowadzić nasze ręce ku dłoniom naszych braci i tak sprawić,
by zakwitły nam wymarzonej ziemi stadła dozgonnie wierne,
przyjaźnie wymuszone, niewzruszony pokój.
Ale my jesteśmy ludźmi stojącymi prosto,
wolni i odpowiedzialni za ludzkość.
O Panie, dzięki Ci,
ponieważ Ty nie chciałeś uczynić z nas żywych laleczek,
posłusznych Twoim zwinnym palcom,
ale ukochane dzieci bogate w otrzymane życie,
które wybierają miłość
albo odmawiają miłości.
I kiedy my enfants terribles niepomni swego Ojca,
roztrzaskaliśmy wszystko na tym kruchym świecie zagarniając dla siebie to,
co należało do naszych braci,
kłócąc się o władze, wyzyskując, bijąc i zabijając się wzajemnie.
O Panie, mógłbyś straciwszy nadzieję, pozbawić nas swego zaufania
i swej szalonej miłości i odbierając władzę, którą nam dałeś,
uczynić na naszym miejscu raj na ziemi.
Ale nie bylibyśmy wówczas ludźmi stojącymi prosto i wolnymi.
Wtedy, o Panie, aby nas zbawić, nie zabijając wolności,
posłałeś swego Syna, człowieka podobnego nam, stojącego prosto i wolnego.
A Ty, o Jezu mógłbyś zamienić kamienie w chleb
i nakarmić swoją ręką wygłodzonych ludzi.
Mógłbyś oczarować ludzkość swoją wszechmocą,
a my musielibyśmy powiedzieć Ci „tak”, nie mogąc powiedzieć „nie”.
Ale nie bylibyśmy wówczas ludźmi stojącymi prosto i wolnymi.
Mógłbyś być dla nas Bogiem zwycięzcą,
który powala naszych nieprzyjaciół,
a my otrzymalibyśmy pokój, na który nie zapracowaliśmy.
Mógłbyś potem wejść do domu swego Ojca bez żadnych trudności,
inną drogą niż droga Krzyża,
a my pozostalibyśmy ludźmi stojącymi prosto, ale samotnymi,
trzymającymi w rękach swojego grzechy, swoje cierpienia,
te odpadki poranionej miłości.
Ale Ty wstąpiłeś na drzewo śmierci,
wiążąc się ściśle z naszymi grzechami i cierpieniami,
zrastając się ze swoim drzewem,
a drzewo zakwitło nowym Życiem,
a jego owocem jest MIŁOŚĆ, która zbawia i daje wolność.
***
O Panie, kocham Ciebie,
ponieważ Ty mnie kochasz do tego stopnia,
że chcesz mnie uczynić wolnym,
narażając swoją chwałę przyszedłeś do nas jako człowieka „całkowicie bezsilny”,
ale „wszechpotężny” Miłością.
O Panie, kocham Ciebie za tę przerażającą wolność,
która nam wyrządza tyle cierpień i za tę cudowną wolność,
która pozwala nam kochać.
Wówczas, gdy uginając się pod krzyżem naszych dni,
niekiedy upadając,
gdy płacząc, krzycząc pod krzyżem świata
i niekiedy wyjąc będziemy próbowali bluźnić, uciekać czy po prostu usiąść.
Daj nam siłę, abyśmy powstali i szli ciągle,
nie przeklinając Twojej ręki, która nie dźwiga naszych krzyży,
jeśli my sami nie dźwigamy ich tak, jak Ty dźwigałeś swój.