Droga Krzyżowa - Stacja V - Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.
Jestem na drodze, na której litość i obojętność spotykają się ze sobą. Na drodze, gdzie można przymusić do działania i gdzie można ten przymus pokochać. Stoję obok Cyrenejczyka i patrzę jak pomaga nieść krzyż i strach rozdziera moje serce.
Boję się, boję się, że Bóg odwróci swe oczy do mnie i mnie zawoła do pomocy w dźwiganiu krzyża. A ten krzyż jest ciężki.
Ale On przeszedł dalej i nie popatrzył na mnie. I wtedy serce rozdziera mi żal.
Nie pytaj gdzie jestem!
Jestem tam, gdzie można przyjąć lub odmówić. Nie pozwól mi, Jezu, odmówić, nie pozwól mi odpaść od Ciebie!
O wierność Kościołowi - prosimy cię, Jezu!
"Był tak blisko, bliżej niż Maryja, bliżej niż Jan, którego - choć mężczyzna, nie wezwano, aby pomagał. Jak długo trwał ten przymus? Jak długo tak szedł obok zaznaczając, że nic go nie łączy ze skazańcem i Jego winą, i Jego karą?" (kard. Karol Wojtyła, rekolekcje w Watykanie, 1976 r.)
Trzeba było przymusu, żeby przerwać wynędzniałą codzienność i byle jakie obrzędowe świętowanie. Trzeba było upokorzenia, strachu przed obcymi, samotności wśród swoich, aby pod ciężarem krzyża zobaczyć sponiewieranych Chleb Życia.
Szymon z Cyrenei, wezwany do dźwigania krzyża, z pewnością nie chciał go dźwigać. Użyczył jednak swoich bark, skoro barki skazańca okazywały się za słabe. Był tak blisko Chrystusa, bliżej niż Maryja, bliżej niż Jan, którego, choć był mężczyzną, nie wezwano aby pomagał. Wezwano jego, Szymona z Cyrenei, ojca Aleksandra i Rufina. Wezwano Go i zmuszono. Jak długo trwał ten przymus? Jak długo tak on szedł obok, niezadowolony, zaznaczając, że nic nie łączy go ze skazańcem? Nie wiadomo. Święty Marek tylko podaje imiona synów Cyrenejczyka, a tradycja utrzymuje, że należeli oni do wspólnoty Chrześcijan otaczających Świętego Piotra.
Któryś za nas cierpiał rany Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!