Wierzycie w Boga? I we mnie wierzcie!
W poprzedniej katechezie zostało ukazane, na podstawie wymownych i przekonujących przykładów, jak Chrystus — w pełni świadomy swojej Boskości — odnosi do siebie imię Boga, Boże przymioty, władzę Ostatecznego Sądu nad czynami wszystkich ludzi, władzę nad samym prawem Bożym. Poprzez wszystkie te elementy Chrystus potwierdza z mocą tę samą prawdę: że jest Bogiem, współistotnym Ojcu. Mówi o tym wprost w rozmowie z Żydami, prowadzonej w uroczystość poświęcenia świątyni: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Jednakże odnosząc do siebie przymioty Boga, Jezus mówi o sobie najczęściej jako o „Synu Człowieczym”. Czyni tak zarówno ze względu na istniejącą w Nim osobową jedność człowieka i Boga, jak i na pedagogię wiary stosowaną wobec uczniów, których prowadzi stopniowo, niejako za rękę, do poznania tajemnic swej prawdy. Jako „Syn Człowieczy” nie waha się mówić: „Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!” (J 14,1).
Chrystus wymaga, by w Niego wierzono, ale z Jego mowy pożegnalnej, przytoczonej w rozdziałach 14-17 Ewangelii Janowej, a zwłaszcza z odpowiedzi udzielonej Tomaszowi i Filipowi wynika, że chodzi tutaj nie tylko o wiarę w Mesjasza jako Bożego Pomazańca i Wysłannika, ale o wiarę w Syna „współistotnego” Ojcu. „Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!”
Ewangelia Janowa, a w szczególności rozmowa z Apostołami podczas Ostatniej Wieczerzy, jest pod tym względem szczególnie wymowna. Jezus mówi Apostołom, że „idzie przygotować im miejsce […] w domu Ojca” (por. J 14,2-3). Kiedy Tomasz pyta Go o drogę do tego domu, do tego nowego królestwa, odpowiada, że On sam jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14,6). Kiedy zaś Filip prosi, by pokazał im Ojca, odpowiada w sposób całkowicie jednoznaczny: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?» Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie — wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14,9-11).
Żaden człowiek, który a priori nie odrzuca istnienia Boga, nie może nie ulec silnemu oddziaływaniu tych słów. Tym, którzy wierzą w Ojca, co więcej — pobożnie Go szukają, Chrystus wskazuje na siebie i mówi: Ojciec jest we Mnie!
Aby nadać większą wiarygodność swoim słowom, Jezus odwołuje się do swoich dzieł: do wszystkiego, czego dokonał na oczach uczniów i całej rzeszy. Są to dzieła święte, często cuda, których dokonuje na znak, że mówi prawdę. Wszystko to zasługuje na wiarę. Chrystus mówił o tym nie tylko w gronie Apostołów, ale wobec całego ludu. Czytamy bowiem, że nazajutrz po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, wielkie rzesze przybyłe na święto Paschy dyskutowały na temat osoby Chrystusa i w większości w Niego nie wierzyły, chociaż „uczynił […] przed nimi tak wielkie znaki” (J 12,37). W pewnej chwili Jezus zawołał: „Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (J 12,44). Można zatem powiedzieć, że Jezus Chrystus utożsamia się z Bogiem jako przedmiot wiary, którą głosi i której wymaga od swoich wyznawców. Tłumaczy im: „To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział” (J 12,50), nawiązując wyraźnie do przedwiecznej mowy, poprzez którą Ojciec rodzi Słowo – Syna do trynitarnego życia.
Owa wiara staje się „logiczną konsekwencją” czynów i słów Chrystusa dla tych wszystkich, którzy szczerze Go słuchają, przypatrują się Jego czynom, rozważają Jego słowa. Ale jest ona także podstawą i niezbędnym warunkiem wymaganym przez Chrystusa od tych, którzy pragną stać się Jego uczniami lub korzystać z Jego Boskiej władzy.
Znamienne są pod tym względem słowa skierowane do ojca owego epileptyka, który od dzieciństwa poddany był przerażającej władzy „ducha niemego”. Stroskany ojciec prosi Jezusa: „«jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!» Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9,22-23). Wtedy Jezus uleczył i wyswobodził nieszczęsnego chłopca, ojcu zaś zalecił otwartość duszy na wiarę. Właśnie ową otwartość okazywały Mu na przestrzeni stuleci liczne osoby pokorne i strapione, które podobnie jak ojciec epileptyka zwracały się doń z prośbą o pomoc w sprawach doczesnych, a przede wszystkim duchowych.
Ale gdy ludzie, niezależnie od ich sytuacji społecznej i kulturalnej, stawiają Mu opór, powodowani pychą i niedowiarstwem, Chrystus karze ich za to, nie pozwalając im korzystać z dobrodziejstw swojej Boskiej władzy. Znamienne i uderzające jest to, co czytamy o mieszkańcach Nazaretu, gdzie Jezus powrócił po rozpoczęciu swojej działalności publicznej i dokonaniu pierwszych cudów. Nie tylko ze zdziwieniem słuchali Jego nauki i obserwowali Jego dzieła, ale wręcz gorszyli się Nim.
„A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu” (Mk 6,4-6). Cuda są „znakami” Boskiej władzy Jezusa. Tam, gdzie uparcie się jej nie uznaje, cud traci swoją rację bytu. Sam zresztą Jezus odpowiada uczniom, którzy po uzdrowieniu epileptyka pytają, dlaczego oni, choć otrzymali od Niego władzę, nie zdołali wypędzić złego ducha: „Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam!», a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,19-20). Posługując się tym obrazowym i hiperbolicznym językiem, Chrystus pragnie wpoić w swoich naśladowców przekonanie o potrzebie i mocy wiary.
Kładzie na to nacisk również po uzdrowieniu człowieka niewidomego od urodzenia, gdy spotkawszy go pyta: „«Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9,35-38). Jest to akt wiary człowieka pełnego pokory, który jest obrazem wszystkich pokornych poszukujących Boga (por. Pwt 29,3; Iz 6,9 n.; Jr 5,21; Ez 12,2). Niewidomy dostępuje łaski przejrzenia nie tylko w sensie fizycznym, ale i duchowym, ponieważ uznaje „Syna Człowieczego”, w przeciwieństwie do tych, którzy przekonani o swej samowystarczalności ufają tylko własnemu rozumowi i odrzucają światło płynące z góry, a tym samym skazują siebie, wobec Chrystusa i Boga, na niewidzenie (por. J 9,39-41).
O decydującym znaczeniu wiary mówi jeszcze wyraźniej dialog Jezusa z Martą przy grobie Łazarza: „Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»” (J 11,23-27). I Jezus wskrzesił Łazarza na znak swej Boskiej mocy, którą sprawuje nie tylko wtedy, kiedy jako Pan życia wskrzesza umarłych, ale również wówczas, gdy odnosi zwycięstwo nad śmiercią, On, który — według słów skierowanych do Marty — jest zmartwychwstaniem i życiem!
Nauczanie Jezusa, w którym stawia On „wymaganie” wiary jako warunek swego zbawczego działania, znajduje syntezę i „ugruntowanie” w nocnej rozmowie z Nikodemem, „dostojnikiem żydowskim”, który był Mu przychylny i gotów uznać Go za „nauczyciela” posłanego od Boga (por. J 3,2). Jezus prowadzi z nim długą rozmowę na temat „nowego życia”, a w końcu — na temat nowej ekonomii zbawienia opartej na wierze w Syna Człowieczego, który musi zostać wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,15-16). A zatem wiara w Chrystusa jest warunkiem „konstytutywnym” zbawienia: życia wiecznego. Jest to wiara w Syna Jednorodzonego, współistotnego Ojcu, w którym wyraża się miłość Ojca. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Rzeczywiście, potępienie jest najściślej związane z wyborem pomiędzy przylgnięciem do wiary w Chrystusa a jej odrzuceniem: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,18).
W tej samej rozmowie z Nikodemem Chrystus wskazuje w kierunku swej tajemnicy paschalnej jako punktu centralnego tej wiary, która jest warunkiem zbawienia: „potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14-15). Można by powiedzieć, że jest to zarazem punkt „krytyczny” wiary w Chrystusa. „Wywyższenie” Syna Człowieczego na krzyżu było definitywną próbą wiary dla Jego Apostołów i uczniów, która mogła w nich wywołać — i po części wywołała — głęboki wstrząs. To, że „dnia trzeciego zmartwychwstał”, pozwoliło im wyjść z tej próby zwycięsko. Ten, który ostatni zdołał przezwyciężyć ową paschalną próbę wiary — Tomasz apostoł — przy spotkaniu ze Zmartwychwstałym wyznaje: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28), a słowa te zawierają pełnię wiary w Bóstwo Chrystusa. Podobnie jak Piotr w Cezarei Filipowej (por. Mt 16, 16), również Tomasz podczas owego paschalnego spotkania wydaje okrzyk wiary, który płynie od Ojca: Jezus, ukrzyżowany i zmartwychwstały jest „Panem i Bogiem”.
Po tym wyznaniu wiary, na które Jezus odpowiada błogosławiąc tych, „którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29), następuje pierwszy epilog Ewangelii Janowej: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (J 20,30-31).
Tak więc wszystko to, co Jezus czynił i czego nauczał, co z kolei było głoszone i poświadczone przez Apostołów, co zostało spisane przez Ewangelistów, wszystko to, co z ich nauczania Kościół zachowuje i powtarza, winno służyć wierze. Wiara bowiem prowadzi do zbawienia. Zbawienie, a zatem życie wieczne, jest związane z mesjańskim posłannictwem Jezusa Chrystusa, z którego wywodzi się cała „logika” i „ekonomia” chrześcijańskiej wiary. Czytamy o tym już w Prologu Ewangelii Janowej: „Wszystkim tym […] którzy Je (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,12).
Chrystus wymaga, by w Niego wierzono, ale z Jego mowy pożegnalnej, przytoczonej w rozdziałach 14-17 Ewangelii Janowej, a zwłaszcza z odpowiedzi udzielonej Tomaszowi i Filipowi wynika, że chodzi tutaj nie tylko o wiarę w Mesjasza jako Bożego Pomazańca i Wysłannika, ale o wiarę w Syna „współistotnego” Ojcu. „Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!”
Ewangelia Janowa, a w szczególności rozmowa z Apostołami podczas Ostatniej Wieczerzy, jest pod tym względem szczególnie wymowna. Jezus mówi Apostołom, że „idzie przygotować im miejsce […] w domu Ojca” (por. J 14,2-3). Kiedy Tomasz pyta Go o drogę do tego domu, do tego nowego królestwa, odpowiada, że On sam jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14,6). Kiedy zaś Filip prosi, by pokazał im Ojca, odpowiada w sposób całkowicie jednoznaczny: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?» Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie — wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14,9-11).
Żaden człowiek, który a priori nie odrzuca istnienia Boga, nie może nie ulec silnemu oddziaływaniu tych słów. Tym, którzy wierzą w Ojca, co więcej — pobożnie Go szukają, Chrystus wskazuje na siebie i mówi: Ojciec jest we Mnie!
Aby nadać większą wiarygodność swoim słowom, Jezus odwołuje się do swoich dzieł: do wszystkiego, czego dokonał na oczach uczniów i całej rzeszy. Są to dzieła święte, często cuda, których dokonuje na znak, że mówi prawdę. Wszystko to zasługuje na wiarę. Chrystus mówił o tym nie tylko w gronie Apostołów, ale wobec całego ludu. Czytamy bowiem, że nazajutrz po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, wielkie rzesze przybyłe na święto Paschy dyskutowały na temat osoby Chrystusa i w większości w Niego nie wierzyły, chociaż „uczynił […] przed nimi tak wielkie znaki” (J 12,37). W pewnej chwili Jezus zawołał: „Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (J 12,44). Można zatem powiedzieć, że Jezus Chrystus utożsamia się z Bogiem jako przedmiot wiary, którą głosi i której wymaga od swoich wyznawców. Tłumaczy im: „To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział” (J 12,50), nawiązując wyraźnie do przedwiecznej mowy, poprzez którą Ojciec rodzi Słowo – Syna do trynitarnego życia.
Owa wiara staje się „logiczną konsekwencją” czynów i słów Chrystusa dla tych wszystkich, którzy szczerze Go słuchają, przypatrują się Jego czynom, rozważają Jego słowa. Ale jest ona także podstawą i niezbędnym warunkiem wymaganym przez Chrystusa od tych, którzy pragną stać się Jego uczniami lub korzystać z Jego Boskiej władzy.
Znamienne są pod tym względem słowa skierowane do ojca owego epileptyka, który od dzieciństwa poddany był przerażającej władzy „ducha niemego”. Stroskany ojciec prosi Jezusa: „«jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!» Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9,22-23). Wtedy Jezus uleczył i wyswobodził nieszczęsnego chłopca, ojcu zaś zalecił otwartość duszy na wiarę. Właśnie ową otwartość okazywały Mu na przestrzeni stuleci liczne osoby pokorne i strapione, które podobnie jak ojciec epileptyka zwracały się doń z prośbą o pomoc w sprawach doczesnych, a przede wszystkim duchowych.
Ale gdy ludzie, niezależnie od ich sytuacji społecznej i kulturalnej, stawiają Mu opór, powodowani pychą i niedowiarstwem, Chrystus karze ich za to, nie pozwalając im korzystać z dobrodziejstw swojej Boskiej władzy. Znamienne i uderzające jest to, co czytamy o mieszkańcach Nazaretu, gdzie Jezus powrócił po rozpoczęciu swojej działalności publicznej i dokonaniu pierwszych cudów. Nie tylko ze zdziwieniem słuchali Jego nauki i obserwowali Jego dzieła, ale wręcz gorszyli się Nim.
„A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu” (Mk 6,4-6). Cuda są „znakami” Boskiej władzy Jezusa. Tam, gdzie uparcie się jej nie uznaje, cud traci swoją rację bytu. Sam zresztą Jezus odpowiada uczniom, którzy po uzdrowieniu epileptyka pytają, dlaczego oni, choć otrzymali od Niego władzę, nie zdołali wypędzić złego ducha: „Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam!», a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,19-20). Posługując się tym obrazowym i hiperbolicznym językiem, Chrystus pragnie wpoić w swoich naśladowców przekonanie o potrzebie i mocy wiary.
Kładzie na to nacisk również po uzdrowieniu człowieka niewidomego od urodzenia, gdy spotkawszy go pyta: „«Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9,35-38). Jest to akt wiary człowieka pełnego pokory, który jest obrazem wszystkich pokornych poszukujących Boga (por. Pwt 29,3; Iz 6,9 n.; Jr 5,21; Ez 12,2). Niewidomy dostępuje łaski przejrzenia nie tylko w sensie fizycznym, ale i duchowym, ponieważ uznaje „Syna Człowieczego”, w przeciwieństwie do tych, którzy przekonani o swej samowystarczalności ufają tylko własnemu rozumowi i odrzucają światło płynące z góry, a tym samym skazują siebie, wobec Chrystusa i Boga, na niewidzenie (por. J 9,39-41).
O decydującym znaczeniu wiary mówi jeszcze wyraźniej dialog Jezusa z Martą przy grobie Łazarza: „Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»” (J 11,23-27). I Jezus wskrzesił Łazarza na znak swej Boskiej mocy, którą sprawuje nie tylko wtedy, kiedy jako Pan życia wskrzesza umarłych, ale również wówczas, gdy odnosi zwycięstwo nad śmiercią, On, który — według słów skierowanych do Marty — jest zmartwychwstaniem i życiem!
Nauczanie Jezusa, w którym stawia On „wymaganie” wiary jako warunek swego zbawczego działania, znajduje syntezę i „ugruntowanie” w nocnej rozmowie z Nikodemem, „dostojnikiem żydowskim”, który był Mu przychylny i gotów uznać Go za „nauczyciela” posłanego od Boga (por. J 3,2). Jezus prowadzi z nim długą rozmowę na temat „nowego życia”, a w końcu — na temat nowej ekonomii zbawienia opartej na wierze w Syna Człowieczego, który musi zostać wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,15-16). A zatem wiara w Chrystusa jest warunkiem „konstytutywnym” zbawienia: życia wiecznego. Jest to wiara w Syna Jednorodzonego, współistotnego Ojcu, w którym wyraża się miłość Ojca. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Rzeczywiście, potępienie jest najściślej związane z wyborem pomiędzy przylgnięciem do wiary w Chrystusa a jej odrzuceniem: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,18).
W tej samej rozmowie z Nikodemem Chrystus wskazuje w kierunku swej tajemnicy paschalnej jako punktu centralnego tej wiary, która jest warunkiem zbawienia: „potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14-15). Można by powiedzieć, że jest to zarazem punkt „krytyczny” wiary w Chrystusa. „Wywyższenie” Syna Człowieczego na krzyżu było definitywną próbą wiary dla Jego Apostołów i uczniów, która mogła w nich wywołać — i po części wywołała — głęboki wstrząs. To, że „dnia trzeciego zmartwychwstał”, pozwoliło im wyjść z tej próby zwycięsko. Ten, który ostatni zdołał przezwyciężyć ową paschalną próbę wiary — Tomasz apostoł — przy spotkaniu ze Zmartwychwstałym wyznaje: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28), a słowa te zawierają pełnię wiary w Bóstwo Chrystusa. Podobnie jak Piotr w Cezarei Filipowej (por. Mt 16, 16), również Tomasz podczas owego paschalnego spotkania wydaje okrzyk wiary, który płynie od Ojca: Jezus, ukrzyżowany i zmartwychwstały jest „Panem i Bogiem”.
Po tym wyznaniu wiary, na które Jezus odpowiada błogosławiąc tych, „którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29), następuje pierwszy epilog Ewangelii Janowej: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (J 20,30-31).
Tak więc wszystko to, co Jezus czynił i czego nauczał, co z kolei było głoszone i poświadczone przez Apostołów, co zostało spisane przez Ewangelistów, wszystko to, co z ich nauczania Kościół zachowuje i powtarza, winno służyć wierze. Wiara bowiem prowadzi do zbawienia. Zbawienie, a zatem życie wieczne, jest związane z mesjańskim posłannictwem Jezusa Chrystusa, z którego wywodzi się cała „logika” i „ekonomia” chrześcijańskiej wiary. Czytamy o tym już w Prologu Ewangelii Janowej: „Wszystkim tym […] którzy Je (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,12).
Jan Paweł II
21.10.1987
21.10.1987
Czytelnia:
Jan Paweł II: