Saloniki 24 °C

Z cyklu: RÓWNOLEŻNIK

Cień rynku, zawinięty w ornat, sól i sadzę,
zaciska w pięść powieki wydarte z plakatów,
kwitną już orchidee pod niebem z kobaltu,
aktorka rozmazuje krew Wenus na wardze.

W oknie stoi manekin mojej zmarłej matki
i błyszczy tak potwornie plama na tułowiu,
że słychać krzyk z ulicy, a północny powiew
rozrywa portmonetki kobiet na kawałki.

Brakuje mi już czasu, upadam na chodnik,
strzał z tłumu przypomina jęk epileptyka,
nie czuję, by bolało, jakby ktoś rozdrobnił

pocisk w czerwonym winie i wsunął w jelita,
spada zasłona deszczu krągła jak celownik,
grzebią moją twarz w ziemi, miecz ciała dotyka.

13.02.2008r.