Rozmowa z Jezusem o tym co jest ważne i jak patrzeć na świat
na wszystkie sprawy pod niebem...
Księga Koheleta
Dziękuję za to że mogłem dziś wziąć do ręki Pismo Św. Przeczytałem Księgę Koheleta. Napisał on o różnych czasach, o czasie rodzenia, czasie umierania, czasie burzenia i czasie budowania, czasie szukania i czasie tracenia. Odbieram 3 rozdział Księgi Koheleta jako Twój bardzo otwarty monolog.
Bez zagadek, otwarcie, mówisz do mnie – jak wykorzystujesz swój czas? Co robisz by jak najpiękniej kochać swego brata?
Wsłuchując się w Twój głos Panie, który mówi, że na każdą sprawę i każdy czyn przeznaczono dla mnie określony czas, mam nieoparte wrażenie nawoływania do głębokiej samoświadomości tego co dzieje się dookoła. Bo raz dany mi czas już nigdy więcej się nie powtórzy, już nigdy więcej, nie będzie mi dane przeżywać tego samego poranka,popołudnia, czy wieczora.
Jesteśmy wszakże jedni dla drugich pielgrzymami, którzy w wielkim trudzie zmierzają w to samo miejsce. Pielgrzymka mojego życia porusza się ciągle do przodu, a mój czas nie stoi w miejscu. Nadmierne mówienie musi spowodować lawinę następnych słów, a czas niewykorzystany jest czasem straconym. Nie same słowa, lecz czyny, niech świadczą o mnie.
Pojawia się odwieczne pytanie. Co jest ważne i jak patrzeć na świat? Na czym polega dobre spożytkowanie czasu?
Chcę dobrze nim dobrze gospodarować, nie marnować go w sposób głupi. Odpowiednie dawki czasu, przeznaczane dla odpowiednich spraw.
Najpierw plan? Sam głowię się nad tym od czego rozpocząć? Poprawny wybór?
Ale już sama myśl o tym zdaje się być refleksją odzyskiwania tego co traciłem do tej pory.
Chce być obecny tu i teraz, by najlepiej jak potrafię wykorzystać ofiarowane mi przez Ciebie chwile. Nie martwię się co będzie, nie chcę być pesymistą, spokojna głowa, jeśli Ty Panie ofiarowałeś mi życie, również je podtrzymasz. Ofiarujesz mi również nadzieję.
Staram się nie narzekać bezproduktywnie, poradzę sobie z każdym problemem, bo Ty Panie jesteś przy mnie. Jednym z darów które otrzymałem od Ciebie jest moja praca. Myślę, by nie była ona wykonywana byle jak, lecz by dawała radość, satysfakcję. Ze współczuciem patrzę na ludzi którzy traktują ją jak przekleństwo. Ich praca to droga donikąd.
Dlatego staram się patrzeć oczami szeroko otwartymi, nie odrywam się od rzeczywistości, stąpam po twardym gruncie wąskiego lecz pewnego gruntu, odwiecznej łaski dla powrotu, powrotu syna do domu. Czuję jak Ty, mój Tato, się cieszy kiedy wracam, kiedy siadam z nim do stołu, odziany w nowe szaty, przyobleczony w nowego człowieka.
Tak... pielgrzymka to także droga przez moczary i bagna. Tylko jedna wąska ścieżka prowadzi na suchy trakt. Myślę, że kto z niej zejdzie – ugrzęźnie...
Zaiste, grzęzawisko egoizmu lub mokradło hedonizmu łatwo i szybko wciągają naiwnych wędrowców, kusząc kiczowatymi świecidełkami pozorów. Wracam więc do pytania.
Co jest ważne i jak patrzeć na świat?
Pielgrzymka nie była by wędrówką społeczności ludzkiej przez życie gdyby nie ręka brata wyciągnięta z pomocą. Ty pierwszy, pierwszy z ludzkich braci- Jezu, nasz Panie i Boże poddałeś się śmierci, by ją zwyciężyć, i byśmy mogli żyć, spoglądając ku gwiazdom, nawracając się i doskonaląc w drodze. Dlatego i my, dlatego i ja, winienem Tobie naśladownictwo. Teraz rozumiem... To jest ważne. Naśladownictwo w wyciąganiu ręki do brata, otwartej, życzliwej, pełnej miłości...
Upadek jest wpisany w nasz dzień powszechny, ale możliwość pokonania pychy także...To tylko kwestia mojego wyboru, w którym kierunku pójdę, którędy zmierzał będę ku wieczorowi mojej wędrówki.
Chciałbym kiedyś móc zasiąść nad jeziorem moich dni, by w ciszy sumienia opowiadać Tobie o wszystkich moich wątpliwościach...